Delikatnie odsunęłam się od chłopaka i próbowałam wstać, owijając się kołdrą. Nagle przeszył mnie ból w okolicy podbrzusza.
-Kurwa!- jęknęłam cicho, by nie obudzić ukochanego
Usiadłam z powrotem, i poczekałam aż przejdzie. Para sykesowych ramion owinęła moją talię.
-Witaj kotku. -przywitał mnie namiętnym pocałunkiem
-Hej! Wyspałeś się?
-Przy takim boskim ciele? Przy moim aniele? Oczywiście!- pocałował moje nagie ramię, a ja zaczęłam się rumienić
-Nathan przestań.
-Co przestań? Mówić prawdę? Musisz się do tego przyzwyczaić. Codziennie będę prawił ci komplementy i mówił jak mocno cię kocham.
-Tak?
-Tak! Jesteś przepiękna i uwierz w to, kobieto! A ty się wyspałaś?
-Przy tobie? Pewnie.- uśmiechnęłam się
-A bolało lub boli?- dotknął bolące miejsce
-Boli jak cholera. -syknęłam z bólu
-Wiesz... znam dobry sposób by przestało boleć. -położył mnie na plecach
-Z piosenkarza stałeś się lekarzem?? Nieźle. A więc doktorze co mam robić?
-Zalecam godzinami kochać się. Potrzebuje pani seksualnych uniesień.
-A od kiedy mam zacząć?
-Najlepiej od teraz. -zerwał z nas kołdrę i namiętnie pocałował moje usta.
*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*
Wstaliśmy dopiero po godzinie 14.00. Niedziela, to koniec naszego wspólnego weekendu. Przybita, ubrana w to, zeszłam na dół, gdzie Nathan krzątał się w kuchni. Popatrzyłam na stół. Były na nim gofry.
-Jesteś taki kochany.
-Misia, wiem co lubisz.-podszedł do mnie- A soczek jaki?
-Pomarańczowy.-pocałowałam go
-Więc proszę. -podał mi szklankę soku
-Pysne- powiedziałam gryząc gofra -I to dla mnie?
-Tak, dla ciebie to co najlepsze. -złapał moją dłoń i ją ucałował
-Ale to koniec.- posmutniałam
-Nie...
-Ja mówię o weekendzie. To koniec. Musimy wrócić do szarej rzeczywistości. Do życia, które nie jest takie lekkie jak tutaj. -wstałam po skończonym posiłku -Więc co tutaj się stało, niech tutaj zostanie.
-Cała nasza noc ma tu zostać? Wiesz, że to było coś magicznego... Dla ciebie, dla mnie i dla naszego związku.-podszedł do mnie -To był twój pierwszy raz. Wiem o tym... Masz 20 lat, jutro kończymy szkołę...
-Ty masz karierę, a ja studia.- popatrzyłam na niego
-Nie! Ja mam ciebie, a ty mnie. Więc dzisiaj zaszalejmy i pojedźmy do klubu na imprezę.
-Gdzie?
-Do "Nine".
-Spoko
Spakowałam się, i około godziny byłam już gotowa na imprezę. Nathan też. (awww...... *___*) Pojechaliśmy do klubu i tam szaleliśmy. Przez pierwsze 3 piosenki tańczyliśmy w swoich objęciach. Później poszliśmy do stolika i zamówiliśmy sobie takie drinki i czekaliśmy na 4/5 The Wanted. W końcu przyszli i zaczęła się ostra impreza. Nathan już był lekko wstawiony, ja siedziałam mu na kolanach, Kelsey i Tom pili kolejne kieliszki wódki, Max przy barze podrywał jakąś blondynkę a Jay mu pomagał. Siva i Nare siedzieli i sączyli swoje koktajle.
-Nathan... Chodźmy zatańczyć.
-Idź sama.
-Ale ja chcę z tobą.
-Ale ja nie chcę tańczyć.
-Nie wiesz co tracisz. -wstałam, podeszłam do baru i zamówiłam whisky z lodem.
-Angela. -ktoś zawołał moje imię.
-O hej Louis. Co tam?
-Zatańczysz?
-A jesteś sam?
-Tak, a ty?
-Z Nathem, ale on nie chce ze mną tańczyć.
-Ja nigdy bym tobie nie odmówił. Nigdy.
-To chodźmy. -złapałam go za rękę i poszliśmy na parkiet
Całe 3 piosenki przetańczyłam z Lou. Po jakieś szybkiej piosence DJ zagrał "Stay". Louis złapał mnie w biodrach i zaczął delikatnie kołysać nimi. Czułam wściekły wzrok Nathana na sobie. Nie musiałam długo czekać, by chłopak przyszedł i uderzył Louisa prosto w nos.
-Co on ci zrobił?-spytałam, ciągnąc rękaw bluzy Nathana
-Obmacywał cię.
-Tylko ty masz prawo to robić?-pociągnęłam go w stronę stolika, by ludzie się nie interesowali
-No ba... Jesteś tylko moja.
-Jeszcze. Jeśli wywiniesz ten numer jeszcze raz, przysięgam, odejdę z twojego życia. A po drugie: mogłeś ze mną tańczyć i mnie obmacywać, ale nie wielki pan Nathan James Sykes wolał siedzieć i pić z kumplami.
-Zaczynasz?
-Jeszcze nic nie zaczynam.
-Przepraszam, nie chciałem.
-Nathan, masz humorki jak kobieta w ciąży... Co? Przepraszasz?
-Tak. Zachowuję się jak dupek, przez to, że bardzo mi na tobie zależy.
Pocałowałam go delikatnie i wróciliśmy do stolika. Siedzieliśmy i piliśmy kolejne kolorowe drinki. Wzięłam swój telefon i zaczęłam robić zdjęcia.
-Nie widzieliście Nathana?
-Nie.-odpowiedział Tom-Może w kibeku...
Odeszłam tylko na chwilę, bo Willy dzwonił. Przyjeżdża za 3 dni. A mnie akurat w domu nie będzie. Nie mogłam doczekać się wyjazdu z ukochanym do mojego kraju.
Nagle wpadłam na Irmę. Ominęła mnie i wyszła z klubu. Wróciłam do stolika i usiadłam obok Maxa. Nagle obok nas pojawił się Nathan. Był już jakiś nie swój.
-Kotku...- stałam i przytuliłam sie do niego
-Angela, chodźmy stąd.- złapał mnie za rękę, pożegnał z chłopakami i wyszliśmy z lokalu.
Szliśmy objęci i całowaliśmy się na każdym rogu ulicy.
-Nathan, zimno mi trochę.- po chwili chłopak ściągnął swoją bluzę i mi ją dał
-Jest twoja. Przyjdź do mnie, to dam ci parę koszulek.
-Zostaw je jak będę u ciebie spała. Przydadzą się.
-To co. Jedziemy do mnie czy do ciebie?
-Do domu The Wanted. Po 1-sze: bliżej, po 2-gie: jestem śpiąca.
Nathan
Patrzyłem jak klatka piersiowa Angeli spokojnie opada. Leżała ubrana w moją koszulkę. Nic nie pamiętam z tego wieczoru. Można mi wszystko powiedzieć.... Jestem taki naiwny, bo nie wiem co robię, gdy za dużo wypiję.
Angela otworzyła zaspane oczy i spojrzała na mnie.
-Nathan, prześpij się. Jesteś zmęczony. -wtuliła się we mnie -Przestań o tym tak dużo myśleć.
*Ranek*
-Wstawaj!- przywitał mnie okropny ból głowy
-Nie!
-Nathan, spóźnimy się na koniec roku szkolnego. -Angela zerwała ze mnie kołdrę - No chodź. Ciesz się, że zakończenie jest na 12.00, Mamy po 11 więc zacznij się szykować.
Spojrzałem na zegarek 9.45.
-Pogięło cię?
-Nathan! Przeproś.
-Przepraszam. Nie wstaję o tej godzinie, chyba że na zajęcia, na których śpię.
-Już wybrałam ci ubranie. Nathan wstawaj!
-Mam kaca.
-Na szafce masz lekarstwo i weź prysznic.
-Dobrze mamo. -wstałem i spojrzałem na dziewczynę. Już była ubrana.
Zrobiłem to co kazała. Wypiłem lekarstwo, chwyciłem Angelę i poszedłem z nią do łazienki. Tam rozebrałem ją i siebie i wrzuciłem pod prysznic. Dopiero po godzinie wyszliśmy z pomieszczenia cali mokrzy.
-Nathan, szykuj się. -Angela zamknęła drzwi od łazienki.
-Tak, tak.
Po chwili oboje byliśmy już gotowi. Ja zabrałem tylko telefon ze szafeczki i poszliśmy na dół na śniadanie. Zjedliśmy tosty z Nutellą i pojechaliśmy do szkoły.
-O czym myślałeś w nocy?
-O milionie spraw. Co byś zrobiła gdybym nie byłbym ci wierny?
-Odeszła.-spojrzała na mnie - A co? Zrobiłeś to?
-Nie, nie masz się o co bać.
-Gdzie znikłeś w klubie?
-Nie pamiętam... czyli to była dobra impreza. A czemu ty nie masz kaca?
-W porównaniu do ciebie piłam rozsądnie.
Zaparkowałem swojego Jeepa i wysiedliśmy ze samochodu. Złapałem Angelę za rękę i poszliśmy w stronę szkoły. Teraz zauważyłem że ma bransoletki ode mnie.
Przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do sali. Justin już tam był. Co poczułem gdy witał się z Angelą?? Złość, zazdrość ale w końcu wdzięczność za jej uratowanie.
-Justin, dzięki, że uratowałeś ją. -powiedziałem po przywitaniu się
-Spoko. Lubię ją ratować.
-Justin...-Angela pokryła się rumieńcem
-Dobra, zaraz się zacznie pieprzenie Smitha. -przewróciłem oczami
-To jak siedzimy?- spytał Bieber
-Ja i Nathan oraz ty i Katy. Wiem, że ci się ona podoba.
-Nie...- Just zaprzeczał
-Uuuu..... ktoś wpadł po uszy... -zacząłem śmiać się z niego
-A ty co kolego? Świata po za Angelą nie widzisz. -Bieber się odgryzł
-To się nazywa miłość, Bieber.
-Po nazwisku to po pysku, Nathan.
-Po imieniu po ramieniu, Justin.
-Chłopcy..- krzyknął Smith - Uspokójcie się i zajmijcie miejsca.
*PO SZKOLE*
-Spakowana już? -spytałem, wchodząc do jej pokoju
-Tak. Dwie walizki mi starczą. A ty?-Angela zdążyła się przebrać
-Jedna walizka to same snapback'i i full cap'y. A do kiedy tam będziemy?
-Dwa tygodnie odpoczynku i wracamy tutaj.
-Może chłopaki z nami pojadą?
-I ten urlop zamieni się w pracę... Wywiady, koncerty... zero spokoju... -wtuliła się we mnie
-Nie tym razem. Jestem tam z tobą.
-Nathan, nie pyskuj. -uśmiechnęła się -Za dużo czasu spędzamy razem.
-A przeszkadza ci to??
-Nie, no oczywiście, że nie.
_________________________________________________________________________________
Oto 16 rozdział...
Co się stanie w Polsce....
Zapraszam już na kolejny 17 już rozdział tego opowiadania "Nie ma jak w domu, gdzie aż bije od nienawiści..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz