piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 45 "I will always love you"

Angela
  Zauważyłam ciemność. Rozmazaną ciemność.
-I jak? -zapytał dr. Peterson
-Chyba się nie udało. -powiedziałam zrezygnowana a łzy napłynęły do moich oczu. Spojrzałam jeszcze raz przed siebie. Zauważam kontur fotela, który stał przed oknem a potem samo okno.-Czemu tutaj tak ciemno? -zapytałam po chwili z uśmiechem -Udało się.
-Boże córeczko!- moi rodzice mocno mnie do siebie przytulili a ja wyciągnęłam dłonie po mój największy na świecie skarb
-Chodź do mamy. -przytuliłam Clary, którą podał mi Jay. Dopiero po chwili zauważyłam, że mój "braciszek" przytula się do pewnego rudzielca. -Stella... -przeraziłam się -Co... co... co... ty... co ty tutaj robisz?
-Przepraszam cię za wszystko. -powiedziała i usiadła obok mnie -Myślałam, że to ty jesteś wszystkiemu winna. -spuściła głowę - Kocham Jaya, i chcę was wszystkich przeprosić.
-Dobrze. -przytuliłam ją - Masz go uszczęśliwić
-Masz to gwarantowane. -uśmiechnęła się i stanęła obok

-James, gdzie jesteś? -spoglądałam na ludzi.

-Zamknij skarbie oczy. -powiedział a ja wykonałam polecenie


Nathan
   Wyjdzie teraz prawda na jaw. Stałem za Tomem, jak jakiś tchórz.
-James, gdzie jesteś? -Angela patrzyła na wszystkich lecz nie na mnie.
-Zamknij oczy skarbie. -powiedziałem, gdy zauważyłem jej zawiedzioną minę.
   Zrobiła to co jej kazałem. Stanąłem przed nią i popatrzyłem na moje całe szczęście, które zaraz miało prysnąć. Angela była taka piękna a ja mogłem ja teraz podziwiać.
-Proszę, wyjdźcie wszyscy. -popatrzyłem jak bliscy opuszczają pomieszczenie.- "Już czas"- pomyślałem -Skarbie, otwórz oczy. -powiedziałem powoli, ze smutkiem w oczach. Tak, teraz to się w nich malowało: smutek i strach ale też odrobinę nadziei. Strach, że znów ją stracę, smutek, dlatego,że wiem co zrobiłem, a nadzieja... bo ja miałem, że mi wybaczy i będziemy razem.

Angela
  Powoli otworzyłam oczy i zamrugałam nimi dla wyostrzenia ostrości. Słyszałam jak wcześniej moi bliscy wyszli z sali, więc ja i James jesteśmy sami. Czułam takie podniecenie, a za razem strach.
   Zmrużyłam oczy i zobaczyłam....
-Nathan!- krzyknęłam chyba tak, że pół szpitala, a na pewno cały oddział okulistyczny pytali się siebie co to było -Gdzie jest James?
  Milczał. Spuścił swój wzrok i patrzył na stopy.
-Odpo...-popatrzył na mnie swoimi oczami, w których rysował się smutek, strach, ból ale też mała iskra nadziei, a do mnie wszystko dotarło.-Oszukałeś mnie! -zaczęły ze zdenerwowania i bólu piec mnie oczy. -Oszukałeś... -powiedziałam szeptem
- Angela...-popatrzył na mnie - Chciałem się zbliżyć znów do ciebie.- wstałam, podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz. Po chwili jego oczy znów patrzyły w moje.
-Zbliżyć? Słyszałeś, że Cie nienawidzę?- wykrzyczałam- Jednak jakoś wtargnąłeś do niego i do tego wszystkiego okłamałeś mnie. Do listu umiełabym tobie wybaczyć. Czekałam na ciebie. Ale teraz już nie umiem. - wytarłam łzę, która spłynęła po moim policzku- Zostawiłeś swoją ukochaną i dziecko.
-Co? -popatrzył na mnie - Nie chciałem. Wróciłem do was, ale myślałem, że już nie mam po co wracać do ciebie. Wtedy jak wpadłaś na mnie, pomyślałem, że los znów się do mnie uśmiechnął. -wkurzył mnie tym, po czym podeszłam do niego.
-Trzeba było powiedzieć prawdę. -złapałam go za kurtkę i pociągnęłam Nathana do wyjścia -Wynoś się stąd i nie pokazuj mi sie na oczy. -Nathan już stał zza drzwiami sali.
-A Clary? -popatrzył w moje oczy z małym promieniem nadziei.
    Trzasnęłam drzwiami przed jego twarzą bez słowa.  Oparłam się o nie placami i zjechałam na podłogę siadając. Zaczęłam płakać głośniej. Już nie trzymałam tego w sobie. "Oszukał cię." -głos w mojej głowie krzyczał -" Jesteś z siebie serce zadowolone? Pozwoliłeś by cierpiała przez niego. Kolejny raz zostałeś zranione. Ach, ty głupie i naiwne serce." -rozsądek nie dawał za wygraną. Wszystkie chwilę spędzone z Jam... z Nathanem zaczęły wracać. To było kłamstwo jak cała jego miłość.

Nathan
    Nie odpowiedziała, co było równe z tym, że nie chciała mnie już. Moje głosy w głowie powróciły, serce krwawiło, a to przez moja i tylko moja głupotę. Nie odpowiedziała na żadne z postawionych jej pytań, postawionych w czasie kłótni.
    Usiadłem przy drzwiach, opierając się o nie plecami. Słyszałem jak moja kochana płacze, i to moja i TYLKO moja wina. Schowałem twarz w dłonie, by nikt nie widział przekrwawionych już od bólu oczów.
-Nathan... -Kels musiała usiąść obok mnie i przytuliła mocno do siebie.
-Nienawidzi mnie.-szepnąłem po chwili denerwującej ciszy
-Dziwisz się jej? Okłamywałeś ja i rozkochałeś ponownie. -powiedziała ledwo słyszalnym głosem, tak bym tylko ja o tym usłyszał.
-Wiem... -odparłem niechętnie, a moje serce znów się złamało na drobne kawałki, tak że nie było już co zbierać. -Chciałem tylko by była zawsze obok mnie.
-Ona była, jest i będzie. -przyjaciółka dotknęła miejsca, gdzie jeszcze prawdopodobnie bije moje serce -Angela jest tutaj.
-Tak, zawsze tutaj będzie, tak jak moja malutka księżniczka. -zauważyłem właśnie jak dziewczynka biegnie do mnie.
   Rozłożyłem mocno ramiona i przytuliłem ją- moje największe szczęście. Clary była taka podobna do matki z wyjątkiem oczu i ust, co było moja zasługą. I powiedzieć, że ta urocza osóbka była wynikiem naszej miłości, mojej i kobiety, która mnie zdobyła. Tak, właśnie tak.  Mogłem mieć każdą dziewczynę, a pragnąłem tylko matki tej dziewczynki. 
     Pocałowałem dziecko w głowę i tuliłem mocno do siebie. Trzymałem ją i przypominałem sobie ile razy tak trwaliśmy. Kochałem moją malutką princess'ę. Nagle zrobiła coś co mnie zaskoczyło:
-Tata.-powiedziała cicho a ja spojrzałem na nią.
-Skarbie, powiedz jeszcze raz. -patrzyłem na nią
-Tata. -uśmiechnęła się do mnie a ja wstałem i mocniej ją przytuliłem.
-Słyszeliście.-podszedłem do wszystkich. -Powiedziała "tata".
     Wszyscy podeszli i zabrali mi mój najcenniejszy skarb. Spojrzałem na drzwi sali Angeli, a one się zamknęły.

Angela
   **Kilka dni później**

       Siedziałam w fotelu i oglądałam jakiś melodramat, trzymając pudełko chusteczek na kolanach. Przestał mnie ten film interesować jakos na samym początku, więc skąd te łzy? Tak, tak... Nathan.
Obok na stoliku był list od niego. Dostałam go rankiem wraz z pięknym bukietem kwiatów, które były teraz na moim łóżku. Piękny bukiet moich ulubionych storczyków przyniósł posłaniec.
       Czytałam list milion razy i płakałam za każdym razem gdy go przeczytałam:

'' Kochanie,
   wiem znów zjebałem sprawę, nie masz prawa tym razem mi wybaczyć. Zachowałem się okropnie, ale jak głoszą słowa piosenki, naszej piosenki "I will always love you". Zawsze ty i Clary będziecie najważniejsze w moim życiu. 
   Wiem, że mocno cię zraniłem, ale:
Chcę byś chociaż na chwilę zabrała ode mnie strach straty Ciebie. 
Chcę byś mnie przytuliła gdy to potrzebne.
Chcę się kiedyś świtem obudzić z uśmiechem na twarzy i patrząc na ciebie jak śpisz, myśleć, że cały świat jest obok. 
Chcę pewnego wieczoru zamknąć powieki wciągając nozdrzami zapach twojej skóry zaraz po myciu. 
Chcę pewnej nocy obudzić się i dziękować Bogu, że jesteś obok mnie. 
Chcę co ranek parzyć ci kawę, a wieczorem podawać gorącą herbatę. 
Chcę gorące dni spędzać z tobą na tarasie/balkonie/ patio/werandzie naszego domu a zimowe i jesienne dni siedzieć przy kominku i rozmawiać jak minął nam dzień w pracy. 
Chcę pewnego dnia zobaczyć twój uśmiech i łzy szczęścia. 
Chcę kiedyś stanąć obok ciebie, ślubując ci miłość do końca mojego życia. 
Chcę, gdy będę już stary, pomarszczony, usiąść obok ciebie i powiedzieć, że kocham cię tak samo jak w dzień, gdy zjawiłaś się w klasie, a moje serce zaczęło szybciej bić na twój widok.

Za wiele chcę od życia, ale moim marzeniem jesteś właśnie ty. 
    Mam nadzieję, że zobaczymy sie za nim uciekne od tego wszystkiego.
    Kocham was i wiem, że się powtarzam, ale jesteście obie dla mnie najważniejsze.
    Kocham kocham was i błagam o wybaczenie.
    wasz kochany Nathan.

PS 
będę czekał na ciebie, aż będziesz gotowa."


Nathan
  Stałem nad naszym jeziorkiem i po chwili wróciłem powoli do domku. Matko, tyle wspólnych chwil, aż sam się uśmiechnąłem na wspomnienie ich. Było tu wszystko co w niej kochałem. Były jej rzeczy, które uwielbiałem dotykać, wąchać jak jeszcze pachną jej brzoskwiniowym płynem do płukania. 
  Wyciągnąłem z szafki kieliszek i nalałem sobie juz trzecią lampkę czerwonego wina. Zachód słońca, a ja za dwa dni opuszczę ten raj. Raj na ziemi i wyjadę stąd na zawsze. Popijałem powoli i myślałem czy wszystko ująłem w liście.
  Po chwili usłyszałem, jak drzwi wejściowe się otwierają i w lustrze odbiły sie długie, kasztanowe włosy. Odstawiłem kieliszek na blat i powoli poszedłem do przed pokoju.
-Nathan...- zawołała dziewczyna
-An... A to ty. -spojrzałem zrezygnowany na Alice.
-Tak, a no ja.- zaczęła się uśmiechać.
-Jesteś wredna.-powiedziałem gdy weszła do kuchni i napiła sie mojego wina
-Mmm ale dobre. -wypiła do końca i oblizała wargi.
-I pomyśleć, że jesteśmy rodziną.
-Ale daleką. -wyszczerzyła zęby. -To kiedy wyjeżdzasz?
-W środę o 16.00. -popatrzyłem na kalendarz a chłód znów dobiegł do mojego karku. -Chyba ktoś przyszedł. -powiedziałem powoli odwracając się i ujrzałem ją.
-Cześć. -spojrzała na mnie i na Alice
-Hej. -brunetka odpowiedziała- Chyba Nathy pójdę już. -pocałowała mnie w policzek i po chwili usłyszałem trzask drzwi.
-Nathan..
-Angel... Aniele... -podszedłem do niej i dotknąłem jej policzka, lecz ona odwróciła twarz, więc zabrałem dłoń i wsunąłem do kieszeni -Tęsknie za tobą.
-Nathan, nie po to przyszłam.
-A po co?


_____________________________________________________________________________
I OTO 45 ROZDZIAŁ W KOŃCU JEST!!!

Dziękuję <3

Co ona chce mu powiedzieć?

zapraszam na 46 rozdział "Nie pozwolę na to!"