piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 38 "Boję się!"


Nathan
-Jestem... Jak by ci powiedzieć... Kompozytorem.
-Mój były chłopak też komponował. Wiem, że to nie typowa prośba... Mogę dotknąć twojej twarzy?
-Tak. Pewnie.
  Jej dotyk spowodował na mojej twarzy zadowolenie. Bałem się, że mnie rozpozna. Bogu dzięki, dotknęła moich okularów. Jej palce przecierały szlaki, które pamiętały jeszcze naszą ostatnią wspólną noc. Dotknęła moich ust, które były spragnione jej słodyczy. Przejechała po mojej żuchwie, gdzie znajdował się lekki zarost. Spojrzałem na nią. Jej brązowe oczy otwierały się z każdym poczutym centymetrem mojej twarzy.
   Angela po chwili oderwała swoje dłonie od mojej twarzy i przeniosła je na włosy. Znów były poszarpane jak tej nocy, gdy mnie zostawiła.
-James, strasznie przepraszam.... Przypominasz mi...-pojedyncza, samotna łza spłynęła po policzku Angeli
    Przecież jej teraz nie powiem:  "Angela, przepraszam, że uciekłem. Chciałem ci pomóc, ale operację masz dopiero w czerwcu. Nie jestem James, to ja Nathan! " No proszę was... Od razu by mnie spoliczkowała i uciekła, a ja chcę ją mieć przy sobie. Znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej niż w momencie, gdy straciła wzrok, a ja wyjechałem w poszukiwaniu pomocy dla niej. Zostawiłem ją i Clary.
-Spokojnie.- objąłem ją, z trudem powstrzymując chęć pocałowania jej
-Przepraszam, za dużo dobrych i złych wspomnień.
-Daj wytrę ci łzy.
     Otarłem ją szybko opuszkami palców. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Popatrzyłem w jej oczy. Tak bardzo mi ich brakowało. Pomału robi się nie zręcznie. Rozchyliła lekko usta, a ja położyłem dłoń na policzku Angeli, a ona wtuliła się z nią.
-Masz miłe dłonie.  -odparła, dotykając moich rąk, które złapała w swoje.
 Wpatrywałem się w nią. Dobrze mnie znała, bo wyczuła, że się denerwuję i puściła moją rękę.
  Siedzieliśmy i milczeliśmy. Ja na nią patrzyłem, a Angela się w coś wsłuchiwała. Nagle na jej twarzy zagościł uśmiech.
-Co się stało? -szepcząc spytałem
-Tamci państwo przy stoliku obok, obchodzą właśnie 50 rocznicę ślubu. Wspominają jak się poznali. Ona poszła do kina ze swoim chłopakiem, a on był biletowym. Chłopak tej babci olał ją, więc cała zapłakana wyszła z sali kinowej. On wyskoczył z kasy i zabrał ją do pobliskiej kawiarni na gorącą czekoladę. Byli przyjaciółmi, a później on wyznał jej miłość... Tak samo jak w moim przypadku.
-Tylko nie poszliśmy na czekoladę. Poznaliśmy się w szkolę. -pomyślałem
-Piękna historia miłosna.
-Owszem. -uśmiechnąłem się, myśląc, że mówi o nas. Spojrzałem na zegarek -Angela, ja już muszę iść.
-Poradzę sobie.-posmutniała
-Może cie odprowadzę? -spytałem, pomagając jej wstać.
-Dobrze.-od razu się rozpromieniła
   Złapałem ją za rękę i wyszliśmy. Rzuciłem jakieś drobne na stół i po prostu wyszliśmy. Dobrze wiedziałem, gdzie się kierować. Jednak udawałem, że nie wiem gdzie idę.
 

Angela
  Gdy dotknęłam jego twarzy, wydawało mi się, że siedzę obok Nathana. Dopiera jak wyczułam lekki zarost i okulary, byłam przekonana, że to nie on. Nathan mnie opuścił raz na zawsze.
  Ale głos Jamesa, dotyk jego dłoni na moim policzku, zapach- wszystko przypominało Nathana. Czasem miałam wrażenie, że to właśnie z nim rozmawiam, a nie z nowo poznanym facetem.
-Dziękuję. -powiedziałam, czując, że jestem już pod domem.
-To ja dziękuję. -powiedział, całując mój policzek. -Miło mi było. Dasz mi swój numer?
-Przecież wiesz gdzie mieszkam... -uśmiechnęłam się
-Ale wolę go mieć. Napiszę sms-a do ciebie.
-Nie odpiszę. Nie widzę.
-Zapomniałem. Nie widzę tego. Dla mnie jesteś normalną dziewczyna.
-Z dzieckiem.
-Właśnie. Nie boje się i chcę poznać twoich rodziców.
-James... Oni nie żyją.
-Umówimy się kiedyś?
-Pewnie tak.
    Znów ta chwila co w kawiarni. Staliśmy tak i nic nie mówiliśmy.
-Angela...
-James... -zaczęliśmy w tym samym momencie
-Tak? -znów razem
-Chciałem powiedzieć, że mi się podobasz.
-James...
-Shhhh.....
   Czułam jak się do mnie przybliżył. Przyciągnął mnie do siebie za talię i namiętnie pocałował. Całował jak Nathan... Może jestem nienormalna, ale tak było!! To jakby on tutaj stał i mnie całował. Czułam jakby tęsknił za moimi ustami. To musiał być Nathan. Przysunęłam się bardziej do niego i odwzajemniłam pocałunek.
-Wybacz mi.-oderwał nasze usta i połączył nasze czoła ze sobą
-Nie. Jest dobrze. Było miło. -teraz to ja go pocałowałam
   Staliśmy tak i trwaliśmy nie zważając na nic. Przerwałam pocałunek i wtuliłam się w pierś chłopaka. Poczułam jak po jego policzkach spłynęły łzy.
-Angela boję się, że mnie odrzucisz....
-James... Ja się boję, że nie pokochasz Clary...
-Wiesz, że czuję że znam cię wieczność?
-Mam tak samo....
-Wiem, że to za wcześnie, ale może byś... ty...
-James...
-Została moja dziewczyną??


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy rozdział po długiej przerwie!!!!!!!
Czy Angela się zgodzi??
Zapraszam na 39 rozdział "Musisz mi pomóc"


niedziela, 15 września 2013

Rozdział 37 "Wybacz mi!"

Nathan
-Co takiego? -popatrzyłem na niego ze łzami w oczach
-Tak mi przykro. Podczas wypadku straciła dziecko.
-Co?-spojrzałem ze zdziwieniem na niego.
-Nie wiedział pan?
-Nie... A który miesiąc?
-Drugi. -lekarz odszedł, a ja oparłem się o ścianę i zjechałem w dół, cały czas płacząc.
     Była w ciąży... ze mną. Nic mi nie powiedziała. A może sama nie wiedziała.... Tysiąc myśli zawładnęło moim umysłem. Wziąłem z portfela to zdjęcie z Wielkanocy. Ona musi przeżyć, ona musi przeżyć. Żyć dla Clary, dla mnie.
     Dopiero po chwili wywieźli ją z bloku. Zawieźli ją do sali numer 14. Podszedłem ze wszystkimi do szyby i patrzyłem jak leży bez życia i o nie walczy.
-Może pan do niej wejść. -powiedziała do mnie pielęgniarka. 
   Założyłem strój ochronny i wszedłem do sali, gdzie Angela walczyła jak lwica. Usiadłem przy jej łóżku. Wyglądała na bezbronną.  Łzy znów napłynęły do moich oczu. Ścisnąłem jej dłoń.
-Angela, wiem, że mnie słyszysz. Musisz walczyć. Musisz żyć dla Clary. Jak ty umrzesz, ja też. -kolejne łzy skapywały z mojego nosa na nasze splecione dłonie, które co chwila całowałem -Walcz, jeśli nie dla mnie to dla córki. Ona cie potrzebuje tak samo jak ja. Bez ciebie nie umiem racjonalnie myśleć. Wybacz mi wszystkie błędy. Wybacz mi!- zacząłem jej cicho śpiewać - Yeah it's true you know, we're not perfect  There's a fire inside of me It means I'll fight for the things that are worth it  If it makes me feel complete  Cause I'm hitting rocks, and I'm taking shots  I'm prepared to lose everything I've got. 

     Nagle Angela ścisnęła moją dłoń. Patrzyłem ja idiota na nasze dłonie, a potem na Angelę. Zaczęła powoli otwierać oczy. Bałem się, że mnie nie zobaczy. Rurka w przełyku utrudniała jej powiedzenie czegoś. Po  dosłownie minucie zjawił się lekarz i wyjął jej tą rurkę. 
-Proszę otworzyć oczy. -powiedział do niej doktor, a ona to zrobiła-Widzi mnie pani??
-Nie! Nic nie widzę! Nathan? -ścisnęła moją dłoń mocniej. 
-Jestem z tobą. 
-Nie opuszczaj mnie . -powiedziała ściskając mnie za dłoń i szukając źródła mojego głosu 
-Mogę z panem porozmawiać?
-Kochanie wracam za chwilę. -puściłem jej rękę.

-Pańska narzeczona, tak jak sądziłem straciła wzrok, ale możemy operacyjnie jej go przywrócić, tylko nie w Anglii. Taka operacja jest tylko możliwa w Stanach Zjednoczonych lub jeśli sprowadzi pan doktora Petersona. To dość skomplikowana operacja. 
-To jej jedyna szansa?
-Tak. 

Angela
  
     Już nigdy nie zobaczę uśmiechu Clary czy Nathana. Mój świat ogarnął mrok. Na zawsze... Usłyszałam otwieranie drzwi. 
-Nathan?
-Tak. 
-Co z Justinem?
-Walczy o życie. 
-Chcę do niego iść. 
-Nie możesz. 
-Bo co?
-Bo, Selena przy nim jest. 
-Ona? Co tutaj robi?
-Kocha go. Ja też tu jestem, bo cie kocham. -ścisnął moją rękę, a ja szukałam źródła jego głosu -Wszystko będzie dobrze. Oboje wyjdziecie z tego. 
-Spójrzmy prawdzie w oczy. Ja nigdy nic już nie zobaczę. 
-Angela, nie mów tak. -usiadł obok mnie i pocałował w czoło -Przejdziemy przez to razem. 
-Nie opuścisz mnie? W tej chwili? Po wypadku?
-Nie. I nigdy tego nie zrobię. 
-Co z Clary?
-Tato się nią zajmuję. 
-Podbrzusze mnie boli.
-Bo straciłaś dziecko. 
-Co? 
-Byłaś w ciąży z naszym drugim dzieckiem.
-Wybacz mi! Nie chciałam by umarło. Nie wiedziałam o nim... 
-Nasz synek jest teraz w niebie i patrzy na nas. 
   Zaczęła płakać i modlić sie o to by Justin przeżył. To była moja wina! Tylko i wyłącznie moja wina. Nagle ktoś wszedł do sali.
-Zadowolona jesteś z siebie? Justin jest na sali operacyjnej i próbują naprawić to, co ty zepsułaś.
-Selena? -patrzyłam w przestrzeń przed sobą. 
-Tutaj jestem, ślepoto. 
-Nie mów tak do niej. Ona nie widzi. -Nathan oderwał się ode mnie
-Tylko to? Dla mnie mogłabyś zginąć na miejscu. 
-Przestań! -zaczęłam płakać. -Ty chociaż widzisz, a ja nigdy już nie zobaczę uśmiechu córeczki.
-Wyjdź już. -Nathan otworzył drzwi
-Jeśli Justy umrze, to twoja wina! - i wyszła


*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
   Nathan na razie dotrzymuje słowa i ze mną jest. Zawsze. Pomaga mi z nowymi dla mnie rzeczami. Justin leży jeszcze w szpitalu. Wyjdzie z niego za 5 tygodni. Ja dzieki chłopakom staram się normalnie zyć. Przeniosłam sie do rodziców. Oni też mi dużo pomagają. 


Nathan
   Codziennie widzę jak się męczy. A ja muszę wyjechać i sprowadzić tego lekarza. 
-Tato, musze wylecieć jak najszybciej. 
-Chcesz ją opuścić? W takim momencie?
-Chcę by znów widziała. Sprowadzę ze Stanów doktora Petersona. On jej pomoże. 
-To dlaczego jej nie powiesz?
-Nie chcę jej robić nadziei.
-Masz rację. 
-Muszę wylecieć jak najszybciej. -i usłyszałem za sobą trzaśnięcie drzwiami
     Wybiegłem na korytarz i zobaczyłem jak Angela biegnie przed siebie. 
-Angela!
-Zostaw mnie! Po co ci taka kaleka?
-To nie tak! -podszedłem do niej
-A jak? -odwróciła się -Nie chcesz być z kaleką, rozumiem. Wolisz uciec.
-Gdybym nie chciał z tobą być, uciekłbym od razu. Kocham cię, zrozum to.
-Więc czemu uciekasz?? Zawsze tak robisz, gdy robi się skomplikowanie. Leć do tych stanów i nigdy nie wracaj. Przestałeś dla mnie istnieć. -poszła dalej korytarzem, aż zniknęła w swoim pokoju

Angela

*2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ*
     Nienawidzę Nathana. Lepiej zostawić dziewczynę, niewidomą dziewczynę z dzieckiem i uciec. Tak najłatwiej. 
     Przechodziłam właśnie przez pasy, gdy wpadłam na kogoś. 
-Przepraszam najmocniej.
-Nic nie szkodzi. 
-Na pewno? -rozłożyłam laskę
-Tak. Jak masz na imię?
-Angela. A ty?
-James. Dasz zaprosić się na kawę?
-Pewnie. Przypominasz mi mojego dawnego ukochanego. 


Nathan
     Angela wpadła na mnie na środku ulicy.  
-Przepraszam najmocniej. -powiedziała
-Nic nie szkodzi. 
-Na pewno? -rozłożyła laskę
-Tak. Jak masz na imię?
-Angela. A ty?
-James. -wymyśliłem na poczekaniu - Dasz zaprosić się na kawę?
-Pewnie. Przypominasz mi mojego dawnego ukochanego. 
     Zabolały mnie te słowa, ale słusznie zasłużyłem. Ale załatwiłem jej lekarza. Za miesiąc będzie miała operacje i wzrok jej wróci! Ale ona mnie nienawidzi! "Przestałeś dla mnie istnieć!" -ciągle brzmiały mi w głowie jej słowa. 
-James... Opowiedz coś o sobie...

_________________________________________________________________________________
 I OTO 37!!
Czy operacja sie uda i czy Nathan na nowo rozkocha w sobie Angelę?
Zapraszam już na 38 rozdział "Boje się!!"

Rozdział 36 "On nie może umrzeć!!" +NOTKA

Przeczytajcie notkę na samym dole!!!

_________________________________________________________________________________

*2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ*
    Siedzę z półroczną już Clary we własnym mieszkaniu. Ciasne, ale własne... czy jakoś tak. Z dala od Nathana, z dala od Justina, z dala od tego całego życia. Teraz ważna jest tylko Clary. 
   Tak, znów uciekłam od Nathana. Od mojego niedoszłego ślubu z Justinem minęło 2 miesiące. Zerwałam zaręczyny, wyniosłam się od Willa. Jedyne osoby, które wiedzą, gdzie mieszkam to: Willy, tato, mama, Kelsey, Tom i Jay. 
    Aśka, zrozumiała, że Max tylko się nią bawił i wyjechała do stanów, gdzie spotkała Kendalla. Teraz tworzą piękną parę i chyba nawet szykują się do ślubu. 
     Wracając do mnie. Teraz mieszkam w północnej części Londynu. Mam dobrą pracę i zajmuję sie córeczką. Od pamiętnej nocy z Nathanem nie widziałam go, bo dwa dni później wyjechał w trasę po USA. 
    
   Nagle dostałam sms-a od Justina.

Od: Justin :)
   Angela, pojedziesz ze mną na spotkanie z Seleną?

Do: Justin :)
   Tak, tylko załatwię opiekunkę dla Clary. Napisz gdzie, kiedy, o której?

Od: Justin :)
  Przyjadę po ciebie, skarbie.  Tak o 15 w środę. A gdzie teraz moja ukochana mieszka?

Do: Justin :)
    Na Backer Street. Justin, tylko nic nie mów Nathanowi. Chcę się odciąć od was obu. 

Od: Justin :)
  Kochanie, możesz być oto spokojna, Nathan się o niczym nie dowie. Ale powtarzam to co przed naszym rozstaniem: Zawsze cię będę kochał. Wiem, że Nathan też ci tak mówi. Ja zaczekam na ciebie. 

Do: Justin :)
   Dziękuję, ale powtarzam TERAZ najważniejsza jest Clary.

Od: Justin :)
  Kochanie, ja mogę czekać, aż będziesz gotowa. Chcę być przy was. Tak jak przez te prawie 6 miesięcy. Dobra, muszę kończyć, Scooter woła. Buzi...;* <3 Ucałuj malutką i do zobaczenia jutro.

Do: Justin :)
  No buziaczki :* :* :* Do jutra :) 


*NASTĘPNY DZIEŃ*
-Justin, zwolnij. 
-Chcę być tam szybko i zakończyć wszystko. 
-Pozabijasz nas.
-Angela, spokojnie. Mam juz dość tego jak ona się mną bawi. 
-Nie dobrze mi. Zaraz zwrócę ci na tapicerkę. 
-Za chwilę będziemy na miejscu. Słuchaj... czemu nie pozwalasz Nathanowi widywać córki?
-Nie, że nie pozwalam. Po prostu on nie wie gdzie mieszkam. On ma do niej prawo.
-A ja do ciebie....
-Justin, rozmawialiśmy o tym. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. -przytuliłam sie do jego ramienia
-Też sie cieszę. Zrozumiałem, że nigdy nie pokochasz mnie tak jak Nathana, ale będę się starał, by to uczucie w tobie zakiełkowało. 
-Wiesz,że jedyną miłość jaką mogę ci dać to ta braterska? A teraz powiedz mi... Dlaczego ja z tobą jadę?
-Chcę dać Selenie nauczkę. Udawajmy zakochaną parę. Proszę zrób to dla mnie...
-Dobrze. -pocałowałam jego policzek

-Hej!- przywitała chłopaka dziewczyna, która mnie nie zauważyła
-Witaj Sel. -Justin podszedł do niej, a mnie pociągnął za sobą -Poznaj Angelę.
-Miło mi. -wyciągnęłam do niej dłoń, ale ona tylko mnie zmierzyła
-Zamieniłeś mnie na tą wywłokę? Jezu, Justin wzrok ci sie psuje...
-Nie obrażaj jej. To ty odeszłaś.
-Długo nie cierpiałeś.
-Wykorzystywałaś mnie.
-A ona? -Selena wskazała na mnie
-Odczep się ode mnie. Popatrz lepiej na siebie. -ścięłam ją wzrokiem - Weź się dziewczyno zmień. Z takim nastawieniem życiowym to nikt cię nie zechce.  Powiedz mi jedno: kochałaś go czy jego pieniądze??
-Chyba ty kochasz jego forsę. Latasz z kwiatka na kwiatek. Nathan, Justin, Louis. Jesteś puszczalską jędzą. Złapałaś go na bachora.
    Justin popatrzył na mnie, ale wzrokiem powiedziałam, że sobie poradzę.
-Clary nie jest bachorem, rozumiesz. Justin dobrze wiedział, że to nie jest jego dziecko. Pomagał mi całą ciążę. Kocha Clary jak własne dziecko. Więc się nie mieszaj w nasze życie. To nie ja byłam z nim dla sławy. Bo co?? Bo ma nazwisko? Nigdy nie wykorzystałam tego. Dla mnie jest zwykłym chłopakiem z marzeniem, które spełnił. Możesz mnie nazywać jak chcesz, ale nie znasz prawdy, więc... lepiej się zamknij i mów po co tutaj ściągnęłaś Justina?
-Właśnie. Nie powiem, że nam się trochę śpieszy. -Justin usiadł i usadowił mnie na swoich kolanach
-Nie chcę przy niej rozmawiać z tobą.
-Musisz się pogodzić z tym, że nie mamy przed sobą tajemnic. Więc o czym chciałaś rozmawiać?
-Chciałabym wrócić do ciebie.
-Co wydajesz? Płytę czy nowy badziewny film? Huh? -Justin się na nią popatrzył
-Tęsknie za tobą. Byłam głupia, że odeszłam.
-Nie wątpię w to. -usłyszałam cichy szept Justina.
-Chcesz do niej wrócić? -spytałam go na ucho
-Nie wiem. Coś odżyło do niej. Ale dalej chcę ciebie. -pocałował moją szyję


Nathan
-Jak to zniknęła?-spytałem ojca, który siedział w gabinecie
-Normalnie. Poczekaj, zostawiła dla ciebie list. -George szukal czegoś w szufladach i po chwili podał mi kopertę
   Otworzyłem ją i wyleciało z niej nasze zdjęcie z Wielkanocy, jak stałem obok niej i trzymałem za rączkę Clary. Myślałem, że nikt nie widzi. I wtedy położyłem rękę na jej talii. W końcu wyciągnąłem złożoną kartkę, z której wyleciała bransoletka z moim imieniem. Rozłożyłem papier i zacząłem czytać.
 
 " Nathan. 
        Najdroższy ukochany.
  Jak już wcześniej pisałam, wiem co do ciebie czuję. KOCHAM CIĘ lecz za dużo razy wzajemnie wbijaliśmy sobie noże w serca. Chcę być z tobą, budzić się i być pewna, że nigdy mnie nie opuścisz. 
     Dalej zamierzam odciąć Clary od wszystkiego. Postanowiłam się wynieść. Nie szukaj mnie, skontaktuje się z tobą jak tylko urządzę się w nowym miejscu.
   Robię to też dlatego, że już nie chcę słuchać twoich pustych obietnic. Obiecałeś mnie nie opuszczać- opuściłeś. Mówiłeś, że nie odpuścisz sobie walki o nas- odpuściłeś. Miałeś z nas nie zrezygnować- zrobiłeś to. Obiecałeś nie wiązać się z Irmą- złamałeś dane mi słowo.... Mogę tak wymieniać i wymieniać. Oddaję ci bransoletkę. Za bardzo mi przypomina... Mała przypomina ciebie z zachowania. 
  Widzisz to zdjęcie?? Mogliśmy być tacy szczęśliwi... Niestety, oboje nie umiemy walczyć. Mam nadzieję, że jak za jakiś czas się spotkamy, to będziemy wspominać te dobre rzeczy. Człowiek żyje po to, aby kochać. Jeśli nie kocha - to nie żyje, więc ja żyję dla ciebie.

               Kocham cię.
                  Angela"

-George, Clary w domu. -Klaudia weszła do gabinetu.
        Od razu podszedłem do "macochy" i wyrwałem jej z rąk rączkę nosidełka. Mała akurat spała.
-Sądzę, że chce zostać sam z córką. Chodźmy. - i zostawili mnie z nią samego
-Jak ja za tobą tęsknie. Kocham was. Nie wiem, jak bardzo chcę być przy tobie cały dzień. -Clary ziewnęła- Jak mamusia.... -uśmiechnąłem się przez łzy 
       Wziąłem kartkę papieru i od razu odpisałem na jej list, co chwila spoglądając na córeczkę. 

" Moja najdroższa ukochana Angelo!
    Przepraszam za wszystkie złamane obietnice. Nie chcę ci obiecywać, kolejnych i niepotrzebnych rzeczy, którymi i tak cię nie przekonam byś wróciła. Wychowaj naszą córeczkę na dobrą dziewczynę i opowiadaj jej o mnie. Chcę, Pragnę widzieć was codziennie, i co noc, tak jak tej nocy, udowadniać ci jak mocno za tobą tęskniłem i jak bardzo cię kocham. 
    Masz rację za dużo razy zraniłem cię, a ty mnie. Ale wiedz, że dzień, w którym urodziła się malutka jest dla mnie najlepszym dniem, zaraz po tym jak weszłaś do klasy i usiadłaś obok mnie. 
    Możesz być pewna. Moje uczucia względem ciebie nigdy się nie zmienią. Czy to nie jest wielka rzecz - znaczyć dla kogoś wszystko?  Znaczysz więcej niż możesz sobie to wyobrazić.
                     Kocham Cię.
                            Twój Nathan"
   
     List schowałem w nosidełku, tam gdzie schowała pieluchy dla Clary. Pocałowałem córeczkę w czoło i spędziłem z nią resztę po południa.


Angela
-Justin, możesz zwolnić. -siedziałam wbita w fotel
-Boże, twój pocisk... Gdzie się tego nauczyłaś?
-Chamskim trzeba się urodzić. -uśmiechnęłam się.
-Ty nie jesteś chamska, tylko wygadana. -spojrzał w moją stronę
-Patrz lepiej na drogę, a nie na mnie.
-Dam ci tylko ostatnie buzi. -schylił się w moją stronę i musnął moje wargi.
      Nagle usłyszeliśmy trąbienie ciężarówki. Oderwaliśmy się od siebie i zobaczyłam, że tir pędzi prosto na nas. Nie było gdzie uciec. I nagle poczułam ból, ból nie do zniesienia. Auto przeturlało się z górki, a Justin złapał moją rękę.
-Kocham cię. -wyszeptał, i straciliśmy przytomność

Nathan
  Siedziałem w gabinecie z ojcem, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałem go.
-Pan Nathan Sykes?-spytał mężczyzna w słuchawce
-Tak o co chodzi?
-Pani Angela Levy miała wypadek. W portfelu znaleźliśmy kontakt do pana. 
-Co się jej stało?
-Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala św. Tomasza.
-Będę jak najszybciej. -rozłączyłem się
-Co się stało?-ojciec wstał razem ze mną
-Angela miała wypadek. Jadę do szpitala. 
-Jadę z tobą. 
-Nie tato. Ktoś musi z Clary zostać. Zawiadom resztę. Zadzwonię ze szpitala.

  Siedziałem pod sala operacyjną z chyba 2 godziny. Chłopaki juz do mnie dołączyli i zaczęli mówić, że wszystko będzie dobrze. Angela nie może umrzeć, bo wtedy i ja umrę. 
  Z sali wyszedł doktor. 
-Pan Nathan Sykes.
-To ja. -podszedłem do niego - Co z nią?
-Bardzo źle. Ale gorzej jest z Justinem Bieberem. On umiera.
-On nie może umrzeć!!!!- wydarła się na pół korytarza Selena (tak, zadzwoniłem po nią)
-Wracając do pani Angeli. Może nie odzyskać wzroku. Dostała odłamkiem, a dokładniej wbił się w skroń i uszkodził nerw wzrokowy... Teraz najważniejsze są najbliższe godziny.  A i jeszcze jedno.....

_________________________________________________________________________________
NOTKA!!!!
Rozdziały będą dodawane raz na tydzień, ze względu na mój późny powrót ze szkoły. Jestem ponad 11 godzin w szkole, bo mam jeszcze dodatkowe lekcje i korki.... Więc nie proście mnie (NATALIO!!!!) bym dodała wcześniej. Umawiamy się na niedziele. Jakby co uprzedzę was na fb o różnych komplikacjach!

_________________________________________________________________________________

I OTO JUŻ 36 ROZDZIAŁ!!
Co lekarz ma do powiedzenia? I co będzie z Angelą I Justinem?
Dowiecie się w 37 rozdziale "Wybacz mi!"

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 35 "Idziesz ze mną!"

-Nie, Nathan. Już mam dość rozmów z tobą.
-Ale tylko 5 minut. -popatrzył na mnie chwilę -Ostatni raz. Juz potem dam ci spokój.
-No dobra.

-Czego chcesz Nathan?-spytałam wchodząc do gabinetu
-Oszalałaś? Kiedy chciałaś mi powiedzieć?
-O czym?
-O ślubie. Jak powiecie sobie tak?
-Też się dopiero dowiedziałam. Ale coś ty taki zazdrosny? Czy ja robiłam ci sceny, że ożeniłeś się z Irmą? Może tak, ale jak pragnę zauważyć, ja dowiedziałam się, gdy już byłeś po ślubie. I szczerzę cię za to nienawidzę. Złamałeś kolejną obietnicę.
-Nic nie  złamałem.
-Wróć do swojej rodziny.

-Ona jest tutaj.
-A twoja żona i syn? Ja jestem szczęśliwa z Justinem, tak samo jak ty z Irmą.
-Popełniasz błąd.
-To ty go popełniłeś, żeniąc się z NIĄ!
-Zmusiłaś mnie do tego, bo uciekłaś z Justinem i Clary do Kanady.
-Bo ty spłodziłeś bękarta.
-Nie mów tak o Austinie.
-A jak?? Zmajstrowałeś go jak byliśmy razem. Przestań mieszać w mojej głowie.
-Oboje czujemy to samo...-powiedział podchodząc do okna -Chyba, że ty... -popatrzył na mnie ze łzami w oczach
-Nie wiesz jak bardzo chciałabym cię znienawidzić. Dałeś mi powód, bym to zrobiła, ale ja tak nie umiem.
-Też chciałem przestać cię kochać, ale nie potrafię. Jestem w tej chwili bezradny. A teraz nie chcę, bo możemy być razem i wychowywać naszą córeczkę i dać jej normalną rodzinę.-popatrzył mi w oczy
-A Austin? Ja chcę stworzyć normalną rodzinę z Justinem. Kocha Clary jak własną córkę.
-Kochasz Justina tak jak mnie?
-Ciebie nie da się kochać.
-Przed chwilą powiedziałaś, że mnie kochasz.
-Zapomnij o mnie.
-Nie mogę. Za mocno cię kocham...-podszedł do mnie -Wiesz dobrze, że jesteśmy sobie przeznaczeni.-pocałował mnie, po czym dostał z liścia
-Coś ci już mówiłam... Masz tego nie robić...
-Przepraszam. -pocałował mnie jeszcze raz, ale tym razem przytrzymał moje dłonie, więc ugryzłam go w wargę -Kurwa!
-Coś ci mówiłam. Nawet mnie nie tykaj. Wracaj do swojego domu, a mi daj wyjść za Justina.
-Muszę ci coś powiedzieć...
-Nie chcę tego słuchać. -wyszłam z gabinetu, zostawiając tam Sykesa samego

*2 dni później*
-Tato, boje się. -stałam na górze schodów, trzymając tatę za rękę.
-Nie masz czego. Najgorsze jest tylko pierwsze 10 lat, potem z górki.
-Dzięki, ze jesteś. Tak mi brakuje moich prawdziwych rodziców.
-Masz nas. Wiem, że Klaudii nigdy nie wybaczysz, tak jak ja. Ale traktuj dalej ją jak matkę. -przytulił mnie -Gotowa na ten wielki dzień?
-Tsaa... Dobrze, że wszystko jest na świeżym powietrzu. Justin się postarał. -szliśmy po schodach. -Mama zajmuje się Clary?
-Tak, skarbie. Nie denerwuj się. Będzie dobrze, Chłopaki z TW przyjdą.
-A Nathan?
-...
-Tato...
-On dalej cię kocha.  Chodził przybity przez dwa dni. Nie cieszy się, że wychodzisz za mąż.
-Ja nawet nie wiedziałam kiedy się żeni. Wiesz co mi powiedział w dniu swojego ślubu? Że mnie kocha. -stanęliśmy przy drzwiach
-Chciał dać małemu ojca.
-Nie musiał się z nią żenić. -wyszłam na zewnątrz
-Angela, ty jesteś zazdrosna.
-Wcale nie...
-Starego ojca nie oszukasz.
-No dobra. Zabolało to, że ma żonę. Wiedziałam, że nie będzie już mój.
-Niedługo ty nie będziesz jego. Złożył papiery o rozwód. Mój przyjaciel jest jego adwokatem. -usiedliśmy w limuzynie.
-Jak to? Bierze rozwód?? Dlaczego?
-Irma, jak dobrze pamiętam, powiedziała mu, że Austinek jest jego synem, a w rzeczywistości jest synem Mikołaja.
-Pewnie to chciał mi powiedzieć.

Nathan
   Chłopaki się szykowali na ślub Angeli, a ja właśnie wróciłem z rozprawy rozwodowej. W końcu jestem wolny!!! Mogę stworzyć z Angela rodzinę. Muszę zapobiec temu wielkiemu błędowi. Ona go nie kocha.
   Jechałem do Królewskich Parków przygotowany na najgorsze. Ślub miał się odbyć tutaj. Zaparkowałem i poszedłem do stadniny po konia. Angela tak strasznie je kocha.
    Ruszyłem konno do tego miejsca. Zszedłem z konia i usłyszałem
-Jeżeli ktoś, zna powód, by tych dwoje nie mogło zawrzeć związku małżeńskiego, niech zamilczy teraz lub zamilknie na wieki.
-Ja! -wydarłem się,a wszyscy się popatrzyli na mnie

Angela
  Co on tutaj robi? Nie miało go tutaj  być.
-Nathan, nie rób nic głupiego. -Tom wrzasnął na przyjaciela.
-Angela, idziesz ze mną.
-Nie.- Justin stanął przede mną
-Odsuń się od niej. -Nathan wyciągnął broń. -Angela, idziesz ze mną. - zaczął machać bronią
-NIE!-Justin nie dawał za wygraną. -Ona tutaj zostaje.
-Nie mówiłem do ciebie. Angela, mówię ostatni raz. Idziesz ze mną.
-Dobra, tylko nikogo tutaj nie zabij. -podeszłam do niego i usiadłam na koniu.
     Po chwili Nathan tez na niego usiadł i ruszyliśmy jakąś drużką przed siebie. Podróż trwała chyba z kilka godzin, tak mi się wydawało. To był nasz domek nad jeziorkiem. Zeszłam z konia i ruszyłam w stronę domku.
-Angela!-usłyszałam za sobą, a ja wystawiłam w tamtym kierunku tylko środkowego palca i poszłam przed siebie.
     Weszłam do domku i skierowałam się do mojego pokoju. Usiadłam na fotelu bujanym i patrzyłam przed siebie. Po chwili do pokoju wszedł Nathan.
-Wyjdź stąd. -nie patrząc na niego przewróciłam stronę czasopisma
-Chyba nie....
-Chyba tak...
-Angela, nie zachowujmy się jak pięciolatki.
-Ja się tak nie zachowuję.-wstałam, wyminęłam go i zbiegłam po schodach.
      Wybiegłam z domu i zaczęłam biec w stronę szosy. Niestety moja kondycja i choroba serca, dają o sobie znać. Zaczęłam zwalniać. I wtedy Nathan złapał mnie w pasie.
-Puść mnie. Ja chcę na mój ślub.
-Nie wykonalne.
-Ja chcę i tyle. Justin mnie już szuka. Muszę do Clary.
-Nie musisz... Clary się zajmą, a ty zostajesz tutaj.
-Muszę. Nienawidzę cię.
-Nie okłamuj się.
-Nie kłamię. Jesteś złem.
-Takim jak ty. -odwrócił mnie twarzą do siebie
-Jedyne co nas ma łączyć to Clary, nic więcej.
      Pocałował mnie brutalnie. Zaczęłam się szamotać, lecz po chwili poddałam się jego uciskowi. Rozluźnił nie co swój ucisk, a ja przywarłam do niego. Wziął mnie na ręce i zaniósł do domku. Otworzył drzwi z kopa i tak samo je zamknął. Ciągle się całując poszliśmy do sypialni, naszej sypialni. Postawił mnie na ziemi i delikatnie rozpiął zamek sukni ślubnej, która po chwili sunęła się na ziemię. Stałam przed nim w samej bieliźnie.
      Podeszłam do niego i ściągnęłam jego marynarkę i koszulkę. Wspięłam się na palce i pocałowałam go. Gdy tylko pod palcami poczułam jego skórę, uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. Brakowało mi jego dotyku, którym teraz mnie obdarzał.
      Nathan położył mnie delikatnie na łóżku. Złapałam pasek jego spodni i rozpięłam go.

Nathan
     Tak brakowało mi jej aksamitnej skóry pod moim palcami. Całą noc mogłem się o tym przekonywać. Angela spała teraz odwrócona do mnie tyłem. Pogłaskałem jej jedwabną skórę pleców, co ją obudziło.
-Naathan...-wymruczała, wtulając się w moje ciało.
-Tak?
-Nie powinniśmy.
-Czujesz, że to błąd?
-Nie, ale... Irma...
-Nie jesteśmy już małżeństwem. Austin nie jest moim synem.
-Wiem.
-Skąd?
-Tato mi powiedział.
-Co ci powiedział?
-Że mały jest synem Mikołaja.
-Tak, ale kocham szkraba. Przez trzy miesiące myślałem, że to mój syn, zdążyłem go pokochać.
-Już. Nathan. Odpocznij. Prześpij się i rozluźnij swoje napięte mięśnie.
-Masz rację.- pocałowałem ją w głowę i natychmiast usnąłem, wsłuchany w jej głos

Angela
    Gdy tylko usnął wydobyłam się z jego objęć i szybko ubrałam. Zostawiłam liścik i wyszłam z domku. Ruszyłam w stronę szosy, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że mamy konia. Wsiadłam na zwierzę i ruszyłam na stadninę.
    Z ośrodka dla jeźdźców zadzwoniłam do Justina, by po mnie przyjechał. Chłopak już po 15 minutach tulił mnie.
-Nic ci nie jest?
-Nie. -uśmiechnęłam się blado
-Coś ci zrobił?
-Nie. Zamknęłam się w pokoju i nie wpuszczałam, aż zasnął. Wtedy uciekłam.
-Muszę ci cos powiedzieć.
-Co Justin?
-Selena dzwoniła i mówiła, że chyba popełniła błąd i chce się ze mną spotkać.
-Mam iść z tobą?
-Tak.  Boże, tak się o ciebie martwiłem.
-Dobrze być znów wśród swoich. -przytuliłam Biebera.
-Mała też tutaj jest.
-Daj mi ją.
     Gdy tylko to zrobił, uścisnęłam Clary i przytuliłam się do Justina.
Tęskniłam za wami.-popłakałam się -I Nathana -pomyślałam

Nathan
    Obudziłem się i zauważyłem, że nie ma obok mnie Angeli. Na jej poduszce leżała karteczka.

"Nathan,
Ta noc była magiczna. Dzięki niej zdałam sobie sprawę z moich uczuć do ciebie i do Justina. Nie miej mi tego za złe, ale musiałam po raz kolejny uciec. Chciałabym patrzeć jak się budzisz, ale za dużo razy wzajemnie się raniliśmy. Myślałam nad tym pół nocy. Dla mnie to za szybkie tempo. Na razie chcę się skupić na Clary i nie chcę w swoim życiu żadnego faceta. Nie chcę ani ciebie, ani Justina.
        Ta noc niech zostanie między nami.
                 Całuję
                   Angela "



-Gdzie ty teraz jesteś??

_________________________________________________________________________________
I OTO 35 ROZDZIAŁ!!!
Co się stanie na spotkaniu Selena vs. Angela?
Dowiecie się w 36 rozdziale pt "On nie może umrzeć!!"

środa, 4 września 2013

Rozdział 34 "Jedziesz ze mną!"

Nathan
-Żądam przeprowadzenia testów DNA.
-Po co?
-Dowiedziałem się, że Austin nie jest moim synem. Chcę być tego pewny na 100%.
-To twój syn, Nathan.
-Nie kłam już Irma.
-Dzióbku... -moja "żona" zaczęła się do mnie kleić
-Irma, przestań! Przez całe nasze "małżeństwo" to ja zajmowałem się synem. Musiałem nawet rezygnować z trasy koncertowej.  A ty??? Byłaś wtedy na zakupach. Przy naszym rozwodzie będę walczył o wyłączne prawo opieki nad synem.
-Jakim rozwodzie?
-Jeśli dowiem się, że to nie mój syn, chcę rozwodu.
-Nie zrobisz mi tego!
-Zrobię. I  obiecuję, że już nigdy małego nie zobaczysz.
-Ta kurwa ci w głowie namieszała.
-Nie, to nie Angela pozwoliła mi przejrzeć na oczy. Wykorzystywałaś mnie.
-Przespałeś się z nią?
-Co??  Chciałabyś, a ja głupi łudziłem się, że cię pokocham.
-Ja cię kocham.
-Chyba moje pieniądze.
-Będę żądała alimentów dla mnie.
-Mogę ci płacić, tyle co na rachunki ci potrzebne i na wyżywienie.
-Ty chyba zgłupiałeś?
-1000 funtów ci starczy?
-Chyba zgłupiałeś.
-Powtarzasz się...- odszedłem i poszedłem do samochodu





Angela

*2 tygodnie później*
-Justin, nauczysz mnie grać na gitarze?
-A co dostanę w zamian?
-Buzi...
-Dobrze, ale chcę zapłatę teraz i po nauce.
-No dobrze. -pocałowałam go
-To czas na naukę. -chwycił gitarę i zadał mi kilka akordów.
-Angela. Uśmiech!!



-Serio Justin? Daj mi poćwiczyć....


-Och, kochanie...
-Juuuuuuustin....
-Jeszcze jedno...
-Ostatnie!
-Wychodzi ci!
-Tak...
-A zapłata za drugą część nauki?
-Chodź tutaj... -przyciągnęłam go za koszulkę i pocałowałam.
    Justin położył nas na łóżku i nie przestawał mnie całować.
-Kochani...-weszła Patty
-Mamo, jesteśmy zajęci.
-Co Patty? -zepchnęłam z siebie chłopaka
-Kochani, obiad na stole.
-Zaraz przyjdziemy. -powiedziałam wstając, a Patty wyszła
-Ma wyczucie czasu. -Justin przeczesał włosy dłonią.
-Nie gniewaj się na nią. -usiadłam mu na kolanach -Chciała nas tylko poinformować...
-A pukać nie łaska?
-Justin...
-Co?
-To twoja matka. Nie chcę by kiedyś Clary tak do mnie powiedziała.
-Przepraszam.-spuścił głowę
-To nie mnie. -podniosłam jego podbródek lekko do góry -Odpręż się.
-Idziecie?-zawołał z dołu Willy
-Tak. -odkrzyknęliśmy
       Złapałam Justina za rękę i zeszliśmy na posiłek, przygotowany przez Patty. Mała była teraz z Nathanem.


Nathan
-Ale ona podobna do Angeli. -powiedział Tom -Moja żona rośnie jak na drożdżach.
-Tak, charakterek też ma jak mama. -uśmiechnąłem się, karmiąc Clary
-Brakuje ci jej?
-Tak, ale zawsze mogę do niej jechać i wziąć na spacer.
-Poczta przyszła!!!-Jay rzucał kopertami na prawo i lewo -Listy, rachunki, list z laboratorium...
-Laboratorium... To do mnie!-podałem Clary Tomowi i podszedłem do Loczka.
     Otworzyłem i zacząłem czytać.

    "Próbka A nie jest zgodna z próbką B." 
 


      Zgniotłem papier, i spojrzałem na córeczkę. Wziąłem ją na ręce i zapakowałem  do auta.
-Tom, jedziesz ze mną. -wytarłem łzy i poszedłem po kluczyki do samochodu.
-Gdzie?
-Do adwokata. Muszę wziąć rozwód z Irmą. To był błąd.
-Późno przejrzałeś na oczy. -przyjaciel poklepał mnie po ramieniu.
-Teraz tylko muszę odwieść Angelę od pomysłu ślubu z Justinem. Przecież my się kochamy i mamy córkę.
-Ale ona cię zdrowo nienawidzi za ślub z Irmą.
-Myślisz, że tego nie wiem? -odpaliłem silnik
-Wiem. Proszę tylko o jedno. Nie rób głupot.


Angela
-Angela, kiedy zamierasz za mnie wyjść? -Justin wyrwał mnie z rozmyśleń
-A kiedy chcesz? -spytałam rozkojarzona
-Jak najszybciej.
-Załatw jakiś termin...
-Już to zrobiłem. Za dwa dni będziesz panią Bieber. 
-Justin... A czy to nie za szybko?
-To leć kupić suknię ślubną ja się resztą zająłem. 
-Zaprosiłeś wszystkich?
-To będzie kameralna impreza. My, rodzice i najbliższe osoby. 
-Czy Nathan nie miał teraz przynieść Clary? Gdzie on jest?
-Może chce się nią nacieszyć. 
-Justin, ale powinien uprzedzić, jeśli chce z nią pobyć dłużej. Martwię się.
-Uspokój się. Na pewno zaraz przywiezie malutką.
-Hej! Przywiozłem małą!- Nathan darł się od progu
-Powinieneś mnie uprzedzić, że przywieziesz ją później. -podeszłam do fotelika i wyciągnęłam z niego małą
-Przepraszam. Po prostu z nią czas szybko leci. -podszedł do mnie i złapał Clary za rączkę -Po prostu świetnie się bawimy.
-Nathan, zapraszam cię na nasz ślub.
-Nie wiem czy przyjdę, będę strasznie zajęty. Mogę prosić o szklankę wody?
-Nawet nie wiesz kiedy...- Justin podał mu kubek
-Więc kiedy?-wziął łyk wody
-Za dwa dni. -Nathan wypluł napój
-Co???
-No...
-Mogę porozmawiać z Angelą? Chodzi o Clary.


_________________________________________________________________________________
OTO ROZDZIAŁ 34
Co Nathan powie ukochanej!
Dowiesz się w 25 rozdziale "Idziesz ze mną!"

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 33 "On nie jest twoim synem!"

Nathan
-Halo?
-Irma cie okłamała. -popatrzyłem na żonę
-W jaki sposób?
-Spotkajmy się jutro o 16.00 na Tower Bridge. Przyjdź sam.
-Kto mówi?
-Nie ważne.-i się rozłączył
    Wyszedłem z pokoju i poszedłem na taras. Wyciągnąłem z marynarki paczkę papierosów i odpaliłem jedną fajkę. Po chwili drzwi znów się otworzyły i po chwili obok mnie usiadał Angela.
-Palisz?
-Tsaa. Odstresuję się  dzięki temu.
-Co się stało?
-Ktoś zadzwonił i powiedział, że Irma ma tajemnicę, że mnie oszukała.
-Jak niby?- mogłem sobie wyobrazić jak właśnie przewróciła oczami
-Angela, po co tutaj przyszłaś?
-Nie wiem, coś mi kazało. -popatrzyła przed siebie- Sorry za tatę.
-Spoko- zaciągnąłem się papierosem -Rozumiem go...
-Rzuć to.
-Co?
-Palenie. To jest niezdrowe i szkodzi.
-Już raz chciałem rzucić, przed narodzinami Clary.
-Dlaczego wtedy nie zrobiłeś tego?
-Potem wyciekło to, że mam syna, ty mnie rzuciłaś, potem urodziła się mała. Dużo tego było...
-Nathan. To co przyjaciele?
-Tak. -przełożyłem szluga go drugiej ręki
      I ten niezręczny moment, bo nie wiedziałem czy ja przytulić, czy podać jej rękę. Najlepiej wziąłbym ją w ramiona i pocałował.
-Przejdziemy się? -wyrwała mnie z rozmyśleń
-Tak. -zagasiłem peta i poszliśmy do labiryntu w ogrodzie
   Szliśmy nic nie mówiąc. Niebo tej nocy wyglądało wtedy, gdy siedzieliśmy nad naszym jeziorem. To był piękny czas. A teraz... Mam żonę, ona chłopaka. Oboje mamy dzieci. Clary jest naszą córką.
-Angela?
-Tak. -odwróciła się do mnie twarzą
-Gdybym się nie ożenił, a ty nie byłabyś z Justinem., bylibyśmy razem?
-Nie wiem, Nathan. Gryzło mnie to cały dzień.
-Co?
-Zgodziłam się wyjść za Justina.
-CO?!-krzyknąłem
-Zaręczyliśmy się z miesiąc temu. Ten pierścionek to od niego, ale ty też nie jesteś lepszy. Zaraz po tym jak wyjechałam z pewnością pobiegłeś do Irmy i się z nią zaręczyłeś, a jak dzwoniłam do Toma brałeś z nią ślub.
-Tak, ale moje uczucia do ciebie się nie zmieniły. Bałem się, że nie wrócisz.
-Gadałam z Justinem i chyba tutaj zostaniemy... Jeszcze nie wiem. Jeszcze- przerwałem jej pocałunkiem
      Jej słodkie usta, uwielbiane przez ze mnie ciało, było tuż obok mojego. Po chwili oderwałem się oblizując usta. I dostałem to na co zasłużyłem.
-Przepraszam.-powiedziałem
-Nigdy więcej tego nie rób.
-Dobrze. Wybacz mi.
-Powinniśmy już wracać. Pewnie nas szukają.
-Stój.- podbiegłem do niej i przytuliłem.
-Nathan, źle robimy.
-Myślisz, że tego nie wiem?? Nie wiesz jak mocno chcę, być była juz na zawsze w moich ramionach.
-Nathan, mamy swoje...
-Ciii, nie psuj tej chwili. -dopiero po chwili pozwoliłem jej odejść, ale nie puściła mnie-Angela....
-Nathan... Ja przepraszam... -oderwała się ode mnie
-Nic nie szkodzi.
-Ja powinnam już iść! -powiedziała zmieszana i zaczęła biec.

*Następny dzień*
-No jestem!!!-wydarłem się
-Świetnie!-spojrzałem na osobę mówiącą to słowa, to był Mikołaj
-Co ona ukrywa?
-Austin nie jest twoim synem!
-Co?!
-On nie jest twoim synem tylko moim.
    Zdębiałem.... Czy ona mnie okłamała?
-Dlaczego miała by to zrobić?
-Powiedziała Angeli, że kiedyś zemści się na niej. Wymyśliła cały ten plan. Nawet jej nie dotknąleś. Ale w klubie....
-Ze mną się pieprzyła w kabinie. Ty byłeś obok i zwracałeś drinki.
-Przez nią nie jestem z Angelą.
-I oto jej chodziło.
-Musze rozwieść się z Irmą i zapobiec ślubowi Angeli i Justina. W ogóle dlaczego mi pomagasz?
-Bo widzę jak kochasz Angelę.
-Dzięki bracie, dzięki. -pobiegłem do auta i z piskiem opon pojechałem do domu Irmy
      Waliłem do drzwi ile popadnie. W końcu mi je otworzyła.
-Co Nathan?
-Musimy pogadać.
_________________________________________________________________________________
I OTO 33!!!
Co Nathan chce powiedzieć Irmie?
Dowiesz się w 34 rozdziale "Jedziesz ze mną!"
Przepraszam, że krótki, ale pośpieszała mnie Natalia Góralczyk!!!

OGŁOSZENIE!!!

    OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE ZBLIŻA SIĘ ROK SZKOLNY, WIĘC ROZDZIAŁY NIE BĘDĄ DODAWANE TAK SZYBKO!!!! 
NA PEWNO NIE BĘDZIE 2,3 i 4 września, bo wyjeżdżam do Karpacza na wycieczkę integracyjna!!!!!! Może wieczorem 2 ale nic nie obiecuję!!!!

Rozdział 32 "Jesteś żonaty??"

-Co to kurwa...-usłyszałam głos Nathana
  Chłopaki mnie zakryli, a wózek schowali w szafie na kurtki.
-Hej LilNath! Wróciłeś?-spytał Tom
-Zapomniałem telefonu. A wy co tak w grupie stoicie?
-My?-spytali wszyscy
  Nagle Clary zaczęła płakać. Córeczko, świetne wyczucie czasu. Nathan odsłaniał pomału chłopaków, aż w końcu dotarł do mnie. Reszta zespołu wróciła do swoich poprzednich spraw.
-Co tu robisz?
-Przyjechałam na święta.
-Daj mi ją. -wskazał na małą
-Tylko uważaj.
-Jest cudowna. Miałaś rację jest do ciebie podobna, ale ma moje oczy i usta.
-Możemy pogadać gdzieś na spokojnie? -spytałam
-W moim pokoju?
-Może być.
-Niańki się już nią zajmą...
-Tom powiedział, że będzie naszym zięciem.
-Już... Po moim trupie.
-Ona zostanie moją żoną. -usłyszeliśmy głos Parkera
-Podsłuchiwaczu... Chodź zajmiesz się malutką. Żonę trzeba sobie wychować. -odparłam i razem z Nathanem poszliśmy do jego pokoju.
-Nathan...
-Angela...
-Ty pierwszy.
-Słuchaj... Brakowało mi małej. Tęskniłem za nią i za tobą. -wziął do rąk zdjęcie, które mu przysłałam
-Nathan... Ja zostaję już tutaj.
-Wiem, że wyjedziesz... Co?
-Postanowiliśmy tutaj zamieszkać.
-My?
-Ja i Justin. Nie chcemy ci utrudniać kontaktów z córką.
    Nagle moją uwagę przykuła dłoń Nathana, a szczególnie jeden palec.
-Jesteś żonaty? -spytałam z nie dowierzaniem
-Tak. -popatrzył na obrączkę -Od miesiąca.
-Znam ją?
-To matka Austina.
-Z Irmą? Zgłupiałeś do reszty???
-Nie, chcę dać małemu tego co ja nie miałem.
-Czyli?
-Ojca. Harry miał mnie gdzieś. -chwycił mnie za dłoń -Ładny pierścionek.
-Hipokryta.
-Ja?
-Ty. Żenisz się z Irmą, a mi mówisz, że mnie kochasz. Ślub się bierze z miłości.
-Z miłości mówisz. Kochasz Justina?
-Tak.
-Mnie już pewnie nie?
-Nienawidzę cię. słyszysz, nienawidzę.
-Dlaczego?-podszedł do mnie
-Nie ważne.
-Znów zaczynasz...
-Dziubku... -Irma weszła do pokoju -Co ta ździra tutaj robi?
-Przyszła pogadać o Clary. To też moje dziecko, tak jak Austin. -przytulił się do niej
-Właśnie. Tak jak mówiłam, po świętach wracamy do Kanady. -powiedziałam ze łzami w oczach -Przyjedziemy dopiero w sierpniu.
-Ale mówiłaś.... -Nathan popatrzył na mnie
-To właśnie mówiłam. Idę po małą i uciekam do Na... Justina. -wyszłam z pokoju i pobiegłam po córeczkę.
-O.. skończyliście?
-Tak, raz na zawsze. Przejdziecie do nas na wielkanocny obiad? Mama zaprasza. -spytałam biorąc małą od Parkera
-Wszyscy? -spytał Jay
-Prócz tej szczęśliwej rodzinki. -sarkazm wylewał się z moich ust. -To przed 18.00 w moim domu. -Tom podniósł rękę do góry. -Tak, Kelsey też może przyjść. Przekażcie Sivie, że Nare też może przyjść.
-Odprowadzić cię? -spytał Parker -Wiesz, moja żona...
-Zięciu, jak chcesz. Jay idziesz z nami?
-Tak.

Nathan
-Nathan, co ona tutaj robiła? -spytała mnie Irma
-Mówiłem już. Przyszła się przywitać i pokazać małą.
-Na co innego mi to wyglądało. -moja żona nie dawała za wygraną
-Przecież to my jesteśmy razem. -pocałowałem ja delikatnie.
-Jedźmy już. Moja mama się niecierpliwi.
-Już. -wziąłem upragniony przedmiot i wyszliśmy z pokoju.
    W domu nikogo nie było. Pewnie gdzieś poszli. Obiad u teściów jest o 19.00, a jest przed 18.00. Na lodówce wisiała kartka od Toma:

Nathan,
   My poszliśmy do pani Klaudii na świąteczny obiad. Angela nas zaprosiła. Wrócimy ok. 21.00
   Życzymy wam wesołych świąt!
           Tom, Jay, Max Siva!

-Kochanie, muszę coś po drodze załatwić.-złapałem dłoń żony i wyszliśmy do samochodu. 
         Zatrzymałem pojazd przed domem państwa Levy. Wyszedłem z niego i skierowałem się do drzwi. Nagle usłyszałem:
-Rozumiesz Tom. On ma żonę i nowe dziecko. Dlatego wracamy do Kanady. -głos Angeli
-Zostajesz tutaj z moją żoną. -głos Toma
-Tom, zdradzasz mnie? -głos Kels
-Niestety, ale tak. Clary, zostaniesz moją żoną?- Tom i jego popisy
-Nie chcę zięcia, starszego ode mnie. -Angela musiała podejść do wózka
-Nie ładnie podsłuchiwać. -przestraszył mnie Jay
-Ja nie podsłuchuję..
-Tylko?
-Chciałem im złożyć życzenia świąteczne. 
-To wejdź normalnie.
-Irma czeka. Jedziemy do jej rodziców. 
-Lepiej już idź. -zauważyłem Angelę, która patrzyła w moją stronę -Głuchy jesteś? Idź stąd!
-Wesołych świąt.-powiedziałem
-Nawzajem.-odpowiedziała -A teraz nara! -wzięła wózek i wjechała nim do domu

-Co kochanie? -spytała Irma, gdy usiadłem na swoim miejscu. 
-Nic, po prostu, cieszę się, że poznam resztę twojej rodziny. -odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon


Angela
    Właśnie mama podawała ciasta, gdy Justin wstał i złapał moją rękę. 
-W obecności przyjaciół i rodziny, wznoszę toast na cześć mojej przepięknej narzeczonej i proszę przyszłego teścia, o zgodę na ślub z tą przecudną istotą. 
-Justin. -ojciec wstał -Oczywiście, że tak. Jak widzimy mój syn, nie bierze odpowiedzialności za moją malutką księżniczkę. -tato wziął z kojca Clary na ręce. -Szkoda, że go tutaj nie ma. 
-Tato?- usłyszeliśmy głos Nathana - Jestem. Przepraszamy za spóźnienie, po prostu byliśmy u rodziców Irmy na obiedzie. -Nathan wszedł z nosidełkiem do salonu, a za nim Irma
    Ja wstałam i wzięłam małą na ręce. Po chwili Justin stanął obok mnie. Obie rodzinki stały naprzeciwko siebie. Patrzyliśmy na siebie.
-No, moi kochani. Sernik na stole.-mama odwróciła naszą uwagę od siebie. 
-Pycha. -powiedziałam i skierowałam się na miejsce koło ojca. 
     Usiadłam i zaczęłam jeść sernik. Tato wziął małą na ręce.
-A kto jest u dziadka? A kto jest u dziadka? 
-Tato... -przewróciłam oczami 
-Tato, słuchaj. -Nathan zwrócił uwagę George
-Nie teraz. Angela wróciła.
-Ona jest ważniejsza od twojego syna?
-Nathan, to nie tak. Przez 20 lat myślałem, że to moje dziecko. A tu nagle się okazuje, że nie. Ale dalej ją kocham jak córkę. Zostawi mnie na długo, więc chcę się nią i Clary nacieszyć.
-Tato, jak mówiłam zaraz po świętach wracamy do Kanady. Przyjadę z małą i Justinem na wakacje, bądź w czerwcu.
-Znów uciekniesz? -zapytał Nathan
-Ja... -przerwał mi dźwięk telefonu Nathana
-Halo... -popatrzył dziwnie na Irmę

_________________________________________________________________________________
I OTO 32!!
Kto zadzwonił do Nathana?
Dowiesz się w 33 rozdziale "On nie jest twoim synem!"

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 31 "Zostajecie mężem i żoną."

-Justin... Oczywiście, że tak! -przytuliłam go, a chłopak mnie pocałował i postawił pudełeczko z pierścionkiem
-To mój pierścionek. Jest przekazywany kolejnej pani młodego mężczyzny.
-To ja go nie mogę przyjąć... -odsunęłam pudełko
-Możesz... Angela, bo się pogniewam jeśli go nie przyjmiesz.
-Dobrze Patty. -założyłam pierścionek na palec. -Pasuje jak ulał.


Nathan
    Od kilku dni szykowałem się ten dzień. Już jestem ubrany, Irma w sumie też. Zbiegłem po schodach na dół, wziąłem pod rękę moją narzeczoną i wybiegliśmy z domu, by nie spóźnić się na nasz ślub. Pod urząd podjechaliśmy moim Jeepem. Wciąż kocham Angelę, ale myśl, że ten palant ją przytula, całuje wkurwia mnie to. A najgorsze jest to, że ślub biorę tylko dlatego, by mój syn miał pełną rodzinę.
  Stanąłem z moja narzeczoną na przeciwko urzędnika. Ślub zacznie się za 15 minut. Moim świadkiem miał być Tom, ale jeszcze nie przywlekł swojego ciałka.
  W końcu przyszedł razem z świadkową, siostrą Irmy. Podszedł do panny młodej i się z nią przywitał. Po chwili podszedł do mnie.
-Słuchaj, robisz ogromny błąd.
-Nie. Daję Austinowi, to czego ja nie miałem.
-Ale nie kochasz Irmy.
-Chcę być ojcem, a tylko Austin mi został.
-Ale jej nie kochasz.
-Tak, to prawda. Dalej kocham Angelę.
-O wilku mowa... -Tom wziął telefon do ręki -Co mam jej powiedzieć?
-Co chcesz. -wzruszyłem ramionami
-No hej... Dobrze a mała? -moje oczy od razu zwróciły się na Parkera- Co? -popatrzył na mnie - Powiedzmy,  że dobrze. Angela, słuchaj bo Nathan chce ci coś powiedzieć. -dał mi telefon
-Heej.-powiedziałem niepewnie
-Chcesz mnie zwyzywać jak ostatnio?
-Nie.
-Dobra, co chcesz?
-Jak Clary?
-Dobrze, rośnie jak na drożdżach.
-Wyślesz jej zdjęcie?
-Tobie?
-To też moja córka.
-Na e-maila?
-Może być. A tam w ogóle jak u ciebie?
-Dobrze. Trochę się przeziębiłam, ale już wychodzę z choroby.
-Co się stało?
-Złapałam coś. Nie martw się, Clary jest zdrowa.
-Jaka jest? -usiadłem na krześle
-Podobna do mnie, ma twoje oczy, twoje ust. Jest taka słodka...
-Chciałbym ją zobaczyć.
-Jak słyszałeś kilka dni temu, przylecę na Wielkanoc, więc ją zobaczysz.
-Przepraszam za wyzwiska.
-Ja też. -mogłem sobie wyobrazić jej uśmiech
-Poniosło mnie.
-Nathan, jest ok. Co robicie?
-Nic. Siedzimy i się nudzimy.
-Słuchaj, ja muszę już iść, bo trzeba Clary nakarmić.
-Wyściskaj ją ode mnie.
-Dobrze. A ty tam wszystkich. Jak moi rodzice?
-W separacji. Ale myślę, że się pogodzą.
- Daj mi jeszcze na chwilę Toma.
-Kocham cię. -wyrwało mi się
-To dobrze. A teraz daj mi Parkera.  -dałem Parkerowi telefon
-Spoko... No też całuję. Trzymajcie się.- i się rozłączył
-I co mówiła?
-Pytała jak się czujesz...
-Patrz a mnie oto nie spytała.
-Możemy zaczynać?-spytał urzędnik.
-Tak.-podszedłem do Irmy i wziąłem ją za rękę
-Powtarzajcie za mną. -urzędnik na nas popatrzył. -Najpierw pan. 
-Świadom praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeńśki z Irmą Kelly i przyrzekam że uczynię wszystko, aby małżeństwo nasze było zgodne, trwałe i szczęśliwe
-Teraz pani.
-Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeńśki z Nathanem Sykes i przyrzekam że uczynię wszystko, aby małżeństwo nasze było zgodne, trwałe i szczęśliwe
-Proszę wymienić się obrączkami i poproszę o państwa podpisy i podpisy świadków. -zrobiliśmy o co urzędnik prosił -Gratulacje. Zostajecie mężem i żoną. Może pan pocałować pannę młodą. 
   Złapałem ją w talii i pocałowałem. Starałem się myśleć, że to Angela. 

Angela
  Wybrałam numer Parkera i liczyłam sygnały. Dopiero po 3 odebrał.
-No hej!
-Hej Tom. Jak u was?
-Dobrze a mała?
-Znakomicie. Trochę się bałam, że się przeziębiła.
-Co?
-Nie, jest zdrowa. A jak Nathan?
-Powiedzmy,  że dobrze. Angela, słuchaj bo Nathan chce ci coś powiedzieć.
-Heej.
-Chcesz mnie zwyzywać jak ostatnio?-zdenerwowałam się

-Nie.
-Dobra, co chcesz?
-Jak Clary?
-Dobrze, rośnie jak na drożdżach.-poprawiłam kołderkę w łóżeczku
-Wyślesz jej zdjęcie?
-Tobie?
-To też moja córka.
-Na e-maila?
-Może być. A tam w ogóle jak u ciebie?
-Dobrze. Trochę się przeziębiłam, ale już wychodzę z choroby.
-Co się stało?
-Złapałam coś. Nie martw się, Clary jest zdrowa.
-Jaka jest?-usiadłam w fotelu bujanym
-Podobna do mnie, ma twoje oczy, twoje ust. Jest taka słodka...
-Chciałbym ją zobaczyć.
-Jak słyszałeś kilka dni temu, przylecę na Wielkanoc, więc ją zobaczysz.
-Przepraszam za wyzwiska.
-Ja też. -uśmiechnęłam się
-Poniosło mnie.
-Nathan, jest ok. Co robicie?
-Nic. Siedzimy i się nudzimy.
-Słuchaj, ja muszę już iść, bo trzeba Clary nakarmić.
-Wyściskaj ją ode mnie.
-Dobrze. A ty tam wszystkich. Jak moi rodzice?
-W separacji. Ale myślę, że się pogodzą.
- Daj mi jeszcze na chwilę Toma.
-Kocham cię. -wyrwało się mu
-To dobrze. A teraz daj mi Parkera -słyszałam przekazywanie telefonu -Pozdrów tam wszystkich.
-Spoko.
-I wycałuj. Całuję. Trzymajcie się.
-No też całuję. Trzymajcie się. -i się rozłączył
-Z kim rozmawiałaś? -Justin oparł sie o framugę drzwi
-Z Tomem.
-I co tam u nich?
-Po staremu.
-Sykes przeprosił cię za wyzwiska? -przytulił się do mnie
-Tak. -ziewnęłam -Chodźmy już spać. -złapałam go za rękę i zaciągnęłam do naszego pokoju
-Też padam. Jutro muszę być w studio. Poradzicie sobie?
-Tak, Nie martw się o nas. -pocałowałam go -Jest tutaj twoja mama, która traktuje Clary jak własną wnuczkę. Mamy zaproszenie do Londynu na święta.
-Weźmiemy moja mamę i pojedziemy.
-Myślałam o tym. -uśmiechnęłam się do Justina
   Poszłam do łazienki, przebrałam sie w piżamę i przyszłam do Justina. Leżał już w łóżku i czytał książkę. Położyłam się obok niego i zaczęłam razem z nim czytać. Wtuliłam się w Justinowskie ciałko i usnęłam.

*MIESIĄC PÓŹNIEJ*

-I co nie ma jak w domu? -spytał Justin całując lekko moją szyję
-Tak, dobrze wrócić. -wtuliłam się w niego
-Kochani, możecie wziąć malutką?
-Oczywiście Patty. -Zabrałam Clary od niej, a Justin wyciągnął dla małej wózek.
-Justin ja pójdę z małą na spacer, a ty rozpakuj się i Patty. -pocałowałam go. -Willy ci pomoże.
-Dobrze kochanie.
-Tylko się z nim przywitać.
    Zapukałam do drzwi. Otworzył mi braciszek.
-Angela?
-Na święta przyjechaliśmy. Ja, Clary, Justin i jego mama.
-Boże jak dobrze cię widzieć -uściskał mnie
-No... Też tęskniłam.. -Clary zaczęła płakać.
-Daj mi ja zobaczyć. -Willy wziął małą na ręce -Hej, kochanie.
-Willy, pomóż im tam. Ja idę z małą na spacer.
-Dobra.
 
   Poszłam przywitać się z chłopakami. Clary właśnie zasnęła. Zapukałam do drzwi domu TW. Otworzył mi Jay.
-Angela!
-Jay! Ciszej, właśnie zasnęła.
-Wchodźcie.-pomógł mi wejść
-Jest Nathan?
-Nie. Wyszedł...
-Tom?
-Na sofie leżakuję.
-Tom!! -wykrzyczałam na cały dom
-Tak?-przybiegł do holu -Kochanie!!-przybiegł i mnie przytulił
-No hej przystojniaku! -pocałowałam go w policzek
-Daj mi małą... Zobaczysz jak tylko urośnie zostanie moją żoną.- zażartował Tom.
-Tak... Widzę cię w roli mojego zięcia. -roześmialiśmy się
-Boże... jak mi was brakowało. -Jay mnie wyściskał
-Co się dzieje?- spytali Max i Siva -Hej, Angela!!
-Hej .-Tom oddał mi małą i wszyscy zatonęliśmy w grupowym uścisku.
     Nagle drzwi do domu zaczęły się poruszać....

_________________________________________________________________________________
I OTO 31!!!
Kto to może być??
Dowiesz się w 32 części "Jesteś Żonaty??"

Rozdział 30 "Miło mi, Patty jestem"

Nathan
"Kochany  Nathan 
  Najdroższy Nathanie
 Przepraszam. Musiałam uciec, od ciebie. To strasznie boli... 
 Zabieram ze sobą małą, wybacz mi, że nie będziesz mógł jej oglądać. 
 Zajmij się Austinem. On jest teraz dla ciebie najważniejszy.
  Nie szukaj nas, i nie błagaj Willa by ci powiedział gdzie jesteśmy.
                Kocham cię.
                    Zawsze będę twoja!
                        Angela"

    Zacząłem płakać jak małe dziecko. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na galerie zdjęć. 

   Zrobiłem je nad jeziorkiem, gdy byliśmy jeszcze szczęśliwi. Przeglądałem dalej zdjęcia.



Znalazłem jeszcze zdjęcia z prywatnego koncertu w naszą rocznicę:


Ooo skąd się to tutaj wzięło?



Świetnie bawiliśmy się we własnym towarzystwie....



Rzuciłem telefonem i zaniosłem się bardziej płakać.
   Do pokoju wszedł Tom.
-Co się stało?
-Przeczytaj. -podałem mu kartkę, a po chwili też rzucił nią
-I co teraz?
-Sam nie wiem. -podrapałem się po karku -Zapomnę o niej i zwiążę się  z matką Austina. Mały potrzebuję pełnej rodziny.
-A gdzie ona wyjechała?
-Do Kanady.
-I jak będziesz kontaktował się z małą?
-Wcale. Chyba nie gniewasz się na Angelę, że nie zostałeś ojcem chrzestnym Clary?
-Nie... Za to klepię tą rolę u Austina.
-Masz to jak w banku. Austin James Sykes.
-Ładnie to brzmi.

Angela
    Siedziałam w samolocie i przypominałam sobie chwilę z Nathanem. Nagle przeszła mi to przez myśl:
-Kochanie, coś się stało? -wyrwał mnie głos Justina
-Myślę nad tym, jak zareaguje twoja mama. -spojrzałam na Clary -Wiesz, okłamałeś ją, mówiąc, że mała to twoja córka.
-Pogadam z nią i wszystko wyjaśnię. Nie masz się o co martwić. Kocham cię.
-Ja ciebie też. -pocałowałam Justina
      Justin zajmował się małą a ja na czacie próbowałam złapać Jaya. Miałam to szczęście, że był dostępny. Od razu do niego zadzwoniłam.
-Hej braciszku.
-Hej! Jak tam?
-Dobrze, dobrze. O i Siva jest.
-Tak, niestety!


 -Ja... A wy gdzie teraz? -spytałam
-W domu. Przyjdziesz? -braciszek umiał mnie rozbawić
-Nie, przepraszam.
-To mu przyjdziemy.... A w ogóle gdzie ty jesteś, bo to nie ściany twojego domu.
-W samolocie do Kanady.
-Co??


-Lecę do Kanady z Clary i Justinem.
-Na ile?
-Na stałe.


-Pogięło cię? -Jay wydarł się na mnie -Do kogo ja się będę przytulać?
-Chłopaki, kolacja! -Tom wszedł do pokoju -Cześć młoda.
-Hej Tommy!
-Tylko nie Tommy. -uśmiechnął się i usiadł obok kolegów


-Kocham was. -uśmiechnęłam się od ucha do ucha
-My ciebie też. Pokaż małą. -zarządał Siva
-Już, tylko Justin musi mi ja oddać.
     Wróciłam po chwili, a widok mnie przeraził. Zamiast Toma, był Nathan.


-Gdzie Tom?
-A ty? -spytał Nathan -Znaczy wy?
-W samolocie.
-Dokąd?
-A to przesłuchanie?
-Chcę wiedzieć, gdzie jest moja córka.
-W Ameryce Północnej.
-W Kanadzie?
-Może?
-Chcę ją zobaczyć.
-A co mam na rękach? Ziemniaki?
-Chcesz się kłócić przy wszystkich?
-Chcę zobaczyć Toma!
-Już, kochana. -Parker przesunął do siebie laptopa


-Mordo kochana!
-Oooch... -usłyszałam głos Sykesa
-Nie o tobie mówiłam kretynie.
-Szmata.
-Dziwkasz.
-Egoistka.
-Nie ja płodzę dzieci na lewo i prawo.
-Ja jestem po lewej. -usłyszałam Toma
-A po prawej?-spytałam z uśmiechem
-Jay!
-Pokaż go!! Hahahaah


-Rozśmieszyłem panią?
-Tsaaa. -mała zaczęła płakać.- Justin weź ją.
-Już skarbie. -podałam chłopakowi dziecko
-Kiedy wracasz? -zapytał nagle Nathan
-Nigdy. Zostaję na stałe.
-Pojebało cię??
-Tak. Pojebało mnie kiedy zgodziłam się być z tobą.


-Dzięki mnie masz co kochać.
-Jedyna rzecz, której nie żałuję.
-To ze mną pierwszy raz spałaś.
-Rozwieś jeszcze plakat z tym zdaniem.
-Kurwa.
-Pedał.
-Dziwka.
-Chuj.
-Zamierzacie dalej się tak wyzywać? Jak dzieci w przedszkolu?




















-Jay! Nie chcę go widzieć.
-Już!-przesunął ekran
-O niebo lepiej.
-A ja?-Parker wydarł się



-Słuchajcie, już lądujemy. Muszę kończyć. Pozdrówcie Maxa. Ściskam was.
-Kochana, a przyjedziesz na Wielkanoc?- Tom uśmiechnął się
-Tak. Do zobaczenia za miesiąc.
-Dziś LilNatha ma urodziny. -Siva spojrzał w jego stronę
-No to wszystkiego najlepszego i co tylko sobie marzy. -przewróciłam oczami
-Marzę o tobie. -usłyszałam jego mruczenie pod nosem
-No... To ten... bądź tam szczęśliwa z Justinem.  -Jay słabo się uśmiechnął
-Dzięki, a wy tam się trzymajcie. Za miesiąc się widzimy. No to uścisk!! -i się rozłączyłam

Nathan
-Co ci strzeliło do tego łba, by ją wyzywać? -zostałem sam na sam z Parkerem
-Jak ona może ułożyć sobie życie z Justinem, muszę ją jakoś znienawidzić.
-Przecież wiemy, że będziesz za nią cholernie tęsknił.
-Nie będę! Irma i Austin się teraz liczą.
-A Angela?
-Co ona? Ma Justina. Też chcę być szczęśliwy.

-Irma, musimy porozmawiać.-otworzyła mi drzwi mieszkania
-Tak, Nathan?
-Chcę stworzyć dla Austina pełną rodzinę.
-Czyli?
-Zostań moją żoną. -uklęknąłem
-Nathan, oczywiście, że tak. -rzuciła mi się na szyję, a ja jej dałem pierścionek

Angela
-Mamo, poznaj Angela i mała Clary.
-Miło mi, Patty jestem. -kobieta wyciągnęłam do mnie dłoń
-Mi też. Dużo słyszałam do Justina o tobie.
-Pokaż mi małą. -wzięła moją córką z moich rąk
-Mamo, słuchaj. Clary nie jest moim dzieckiem, ale ją kocham tak samo jakby nim była. -Justin popatrzył na matkę
-Cieszę się, że wychowałam takiego wspaniałego faceta.- Patty pogłaskała go po głowie
-Mamooo.... nie przy Angeli.
-Justin! Jak możesz mówić tak do własnej mamy?- odezwałam się i pogłaskałam go po głowie
-Wezmę małą do środka, bo zimno. -i Patty zniknęła w ciemnym korytarzu
-Gotowa by zacząć nowy etap w życiu? -Justin chwycił mnie za rękę
-Tak.
 

-Kochanie, zaraz kolacja. -Justin wszedł do naszego pokoju.
       Kończyłam przygotowania i podeszłam do niego.
-Gotowa.
-Pięknie wyglądasz.
-A ty przystojny jesteś.
-Chodźmy, bo mama się niecierpliwi.

-Byłooo przepyszne. -pochwaliłam kuchnię gospodyni
-Cieszę się, że smakowało.
-Angela. -zwrócił się do mnie Justin - Nie wiem jak ci oświadczał się Nathan, może tego nie przebiję. -uklęknął przy mnie. -Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Wychowywać dzieci, którymi obdarzy nas Bóg. Clary jest dla mnie jak moja własna córka. Angela... Może to nie romantyczne miejsce, ale czy wyjdziesz za mnie?

_________________________________________________________________________________
I OTO 30 ROZDZIAŁ!!!!
Czy Angela sie zgodzi??
-Dowiecie się w 31 rozdziale "Zostajecie mężem i żoną."