-Nie, Nathan. Już mam dość rozmów z tobą.
-Ale tylko 5 minut. -popatrzył na mnie chwilę -Ostatni raz. Juz potem dam ci spokój.
-No dobra.
-Czego chcesz Nathan?-spytałam wchodząc do gabinetu
-Oszalałaś? Kiedy chciałaś mi powiedzieć?
-O czym?
-O ślubie. Jak powiecie sobie tak?
-Też się dopiero dowiedziałam. Ale coś ty taki zazdrosny? Czy ja robiłam ci sceny, że ożeniłeś się z Irmą? Może tak, ale jak pragnę zauważyć, ja dowiedziałam się, gdy już byłeś po ślubie. I szczerzę cię za to nienawidzę. Złamałeś kolejną obietnicę.
-Nic nie złamałem.
-Wróć do swojej rodziny.
-Ona jest tutaj.
-A twoja żona i syn? Ja jestem szczęśliwa z Justinem, tak samo jak ty z Irmą.
-Popełniasz błąd.
-To ty go popełniłeś, żeniąc się z NIĄ!
-Zmusiłaś mnie do tego, bo uciekłaś z Justinem i Clary do Kanady.
-Bo ty spłodziłeś bękarta.
-Nie mów tak o Austinie.
-A jak?? Zmajstrowałeś go jak byliśmy razem. Przestań mieszać w mojej głowie.
-Oboje czujemy to samo...-powiedział podchodząc do okna -Chyba, że ty... -popatrzył na mnie ze łzami w oczach
-Nie wiesz jak bardzo chciałabym cię znienawidzić. Dałeś mi powód, bym to zrobiła, ale ja tak nie umiem.
-Też chciałem przestać cię kochać, ale nie potrafię. Jestem w tej chwili bezradny. A teraz nie chcę, bo możemy być razem i wychowywać naszą córeczkę i dać jej normalną rodzinę.-popatrzył mi w oczy
-A Austin? Ja chcę stworzyć normalną rodzinę z Justinem. Kocha Clary jak własną córkę.
-Kochasz Justina tak jak mnie?
-Ciebie nie da się kochać.
-Przed chwilą powiedziałaś, że mnie kochasz.
-Zapomnij o mnie.
-Nie mogę. Za mocno cię kocham...-podszedł do mnie -Wiesz dobrze, że jesteśmy sobie przeznaczeni.-pocałował mnie, po czym dostał z liścia
-Coś ci już mówiłam... Masz tego nie robić...
-Przepraszam. -pocałował mnie jeszcze raz, ale tym razem przytrzymał moje dłonie, więc ugryzłam go w wargę -Kurwa!
-Coś ci mówiłam. Nawet mnie nie tykaj. Wracaj do swojego domu, a mi daj wyjść za Justina.
-Muszę ci coś powiedzieć...
-Nie chcę tego słuchać. -wyszłam z gabinetu, zostawiając tam Sykesa samego
*2 dni później*
-Tato, boje się. -stałam na górze schodów, trzymając tatę za rękę.
-Nie masz czego. Najgorsze jest tylko pierwsze 10 lat, potem z górki.
-Dzięki, ze jesteś. Tak mi brakuje moich prawdziwych rodziców.
-Masz nas. Wiem, że Klaudii nigdy nie wybaczysz, tak jak ja. Ale traktuj dalej ją jak matkę. -przytulił mnie -Gotowa na ten wielki dzień?
-Tsaa... Dobrze, że wszystko jest na świeżym powietrzu. Justin się postarał. -szliśmy po schodach. -Mama zajmuje się Clary?
-Tak, skarbie. Nie denerwuj się. Będzie dobrze, Chłopaki z TW przyjdą.
-A Nathan?
-...
-Tato...
-On dalej cię kocha. Chodził przybity przez dwa dni. Nie cieszy się, że wychodzisz za mąż.
-Ja nawet nie wiedziałam kiedy się żeni. Wiesz co mi powiedział w dniu swojego ślubu? Że mnie kocha. -stanęliśmy przy drzwiach
-Chciał dać małemu ojca.
-Nie musiał się z nią żenić. -wyszłam na zewnątrz
-Angela, ty jesteś zazdrosna.
-Wcale nie...
-Starego ojca nie oszukasz.
-No dobra. Zabolało to, że ma żonę. Wiedziałam, że nie będzie już mój.
-Niedługo ty nie będziesz jego. Złożył papiery o rozwód. Mój przyjaciel jest jego adwokatem. -usiedliśmy w limuzynie.
-Jak to? Bierze rozwód?? Dlaczego?
-Irma, jak dobrze pamiętam, powiedziała mu, że Austinek jest jego synem, a w rzeczywistości jest synem Mikołaja.
-Pewnie to chciał mi powiedzieć.
Nathan
Chłopaki się szykowali na ślub Angeli, a ja właśnie wróciłem z rozprawy rozwodowej. W końcu jestem wolny!!! Mogę stworzyć z Angela rodzinę. Muszę zapobiec temu wielkiemu błędowi. Ona go nie kocha.
Jechałem do Królewskich Parków przygotowany na najgorsze. Ślub miał się odbyć tutaj. Zaparkowałem i poszedłem do stadniny po konia. Angela tak strasznie je kocha.
Ruszyłem konno do tego miejsca. Zszedłem z konia i usłyszałem
-Jeżeli ktoś, zna powód, by tych dwoje nie mogło zawrzeć związku małżeńskiego, niech zamilczy teraz lub zamilknie na wieki.
-Ja! -wydarłem się,a wszyscy się popatrzyli na mnie
Angela
Co on tutaj robi? Nie miało go tutaj być.
-Nathan, nie rób nic głupiego. -Tom wrzasnął na przyjaciela.
-Angela, idziesz ze mną.
-Nie.- Justin stanął przede mną
-Odsuń się od niej. -Nathan wyciągnął broń. -Angela, idziesz ze mną. - zaczął machać bronią
-NIE!-Justin nie dawał za wygraną. -Ona tutaj zostaje.
-Nie mówiłem do ciebie. Angela, mówię ostatni raz. Idziesz ze mną.
-Dobra, tylko nikogo tutaj nie zabij. -podeszłam do niego i usiadłam na koniu.
Po chwili Nathan tez na niego usiadł i ruszyliśmy jakąś drużką przed siebie. Podróż trwała chyba z kilka godzin, tak mi się wydawało. To był nasz domek nad jeziorkiem. Zeszłam z konia i ruszyłam w stronę domku.
-Angela!-usłyszałam za sobą, a ja wystawiłam w tamtym kierunku tylko środkowego palca i poszłam przed siebie.
Weszłam do domku i skierowałam się do mojego pokoju. Usiadłam na fotelu bujanym i patrzyłam przed siebie. Po chwili do pokoju wszedł Nathan.
-Wyjdź stąd. -nie patrząc na niego przewróciłam stronę czasopisma
-Chyba nie....
-Chyba tak...
-Angela, nie zachowujmy się jak pięciolatki.
-Ja się tak nie zachowuję.-wstałam, wyminęłam go i zbiegłam po schodach.
Wybiegłam z domu i zaczęłam biec w stronę szosy. Niestety moja kondycja i choroba serca, dają o sobie znać. Zaczęłam zwalniać. I wtedy Nathan złapał mnie w pasie.
-Puść mnie. Ja chcę na mój ślub.
-Nie wykonalne.
-Ja chcę i tyle. Justin mnie już szuka. Muszę do Clary.
-Nie musisz... Clary się zajmą, a ty zostajesz tutaj.
-Muszę. Nienawidzę cię.
-Nie okłamuj się.
-Nie kłamię. Jesteś złem.
-Takim jak ty. -odwrócił mnie twarzą do siebie
-Jedyne co nas ma łączyć to Clary, nic więcej.
Pocałował mnie brutalnie. Zaczęłam się szamotać, lecz po chwili poddałam się jego uciskowi. Rozluźnił nie co swój ucisk, a ja przywarłam do niego. Wziął mnie na ręce i zaniósł do domku. Otworzył drzwi z kopa i tak samo je zamknął. Ciągle się całując poszliśmy do sypialni, naszej sypialni. Postawił mnie na ziemi i delikatnie rozpiął zamek sukni ślubnej, która po chwili sunęła się na ziemię. Stałam przed nim w samej bieliźnie.
Podeszłam do niego i ściągnęłam jego marynarkę i koszulkę. Wspięłam się na palce i pocałowałam go. Gdy tylko pod palcami poczułam jego skórę, uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęskniłam. Brakowało mi jego dotyku, którym teraz mnie obdarzał.
Nathan położył mnie delikatnie na łóżku. Złapałam pasek jego spodni i rozpięłam go.
Nathan
Tak brakowało mi jej aksamitnej skóry pod moim palcami. Całą noc mogłem się o tym przekonywać. Angela spała teraz odwrócona do mnie tyłem. Pogłaskałem jej jedwabną skórę pleców, co ją obudziło.
-Naathan...-wymruczała, wtulając się w moje ciało.
-Tak?
-Nie powinniśmy.
-Czujesz, że to błąd?
-Nie, ale... Irma...
-Nie jesteśmy już małżeństwem. Austin nie jest moim synem.
-Wiem.
-Skąd?
-Tato mi powiedział.
-Co ci powiedział?
-Że mały jest synem Mikołaja.
-Tak, ale kocham szkraba. Przez trzy miesiące myślałem, że to mój syn, zdążyłem go pokochać.
-Już. Nathan. Odpocznij. Prześpij się i rozluźnij swoje napięte mięśnie.
-Masz rację.- pocałowałem ją w głowę i natychmiast usnąłem, wsłuchany w jej głos
Angela
Gdy tylko usnął wydobyłam się z jego objęć i szybko ubrałam. Zostawiłam liścik i wyszłam z domku. Ruszyłam w stronę szosy, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że mamy konia. Wsiadłam na zwierzę i ruszyłam na stadninę.
Z ośrodka dla jeźdźców zadzwoniłam do Justina, by po mnie przyjechał. Chłopak już po 15 minutach tulił mnie.
-Nic ci nie jest?
-Nie. -uśmiechnęłam się blado
-Coś ci zrobił?
-Nie. Zamknęłam się w pokoju i nie wpuszczałam, aż zasnął. Wtedy uciekłam.
-Muszę ci cos powiedzieć.
-Co Justin?
-Selena dzwoniła i mówiła, że chyba popełniła błąd i chce się ze mną spotkać.
-Mam iść z tobą?
-Tak. Boże, tak się o ciebie martwiłem.
-Dobrze być znów wśród swoich. -przytuliłam Biebera.
-Mała też tutaj jest.
-Daj mi ją.
Gdy tylko to zrobił, uścisnęłam Clary i przytuliłam się do Justina.
Tęskniłam za wami.-popłakałam się -I Nathana -pomyślałam
Nathan
Obudziłem się i zauważyłem, że nie ma obok mnie Angeli. Na jej poduszce leżała karteczka.
"Nathan,
Ta noc była magiczna. Dzięki niej zdałam sobie sprawę z moich uczuć do ciebie i do Justina. Nie miej mi tego za złe, ale musiałam po raz kolejny uciec. Chciałabym patrzeć jak się budzisz, ale za dużo razy wzajemnie się raniliśmy. Myślałam nad tym pół nocy. Dla mnie to za szybkie tempo. Na razie chcę się skupić na Clary i nie chcę w swoim życiu żadnego faceta. Nie chcę ani ciebie, ani Justina.
Ta noc niech zostanie między nami.
Całuję
Angela "
-Gdzie ty teraz jesteś??
_________________________________________________________________________________
I OTO 35 ROZDZIAŁ!!!
Co się stanie na spotkaniu Selena vs. Angela?
Dowiecie się w 36 rozdziale pt "On nie może umrzeć!!"
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham Nathana i te jego durne pomysły. Nie wiem, po co mu była ta broń, ale mniejsza o to, bo ślubu nie było. (Świętujemy!!) Życzę weny i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZajebisty.
OdpowiedzUsuńPisz kolejny rozdział.
Weny.
Zapraszam na nowy rozdział:
http://changedmyworldnathansykes.blogspot.com/